Odporność dziecka a żłobek i przedszkole.

Wielu rodziców staje prze dylematem: czy posyłać dziecko do przedszkola, czy je wypisać? Co zrobić ze żłobkiem i przedszkolem, jeśli dziecko jest w nim tylko kilka dni w miesiącu, bo resztę czasu spędza w domu… chorując?

Niestety, najtrudniejsze jest pogodzenie się z faktem, że dziecko będzie chorowało. Nie da się uniknąć infekcji raz na zawsze i uzyskać gwarancji, że żadne choróbsko się nie zdarzy. Chodzi nam raczej o efekt, kiedy infekcje u dziecka zdarzają się coraz rzadziej, a więc wydłużamy czas od jednej infekcji do kolejnej.

Przyglądamy się, czy przedszkole rzeczywiście jest źródłem infekcji u dziecka. Zdrowe dotychczas dziecko zostaje posłane do żłobka lub przedszkola i od tego czasu jedna za drugą pojawiają się infekcje. Przerwy na leczenie nie są za długie, zazwyczaj tyle, ile trwa antybiotykoterapia. Dość często spotykam się z brakiem okresu rekonwalescencji. Odporność lubi rekonwalescencję. Dzieci szybko wracają do środowiska rówieśniczego, w którym … są infekcje. W sezonie infekcyjnym trudno znaleźć grupę przedszkolną, w której ani jedno dziecko nie ma kataru i nie kaszle.

Przebycie tej jednej infekcji już może powodować wtórne, chociaż niewielkie, zaburzenia odporności. Po ustaniu czynnika wyzwalającego, czyli po wyleczeniu, odporność dziecka wraca do normy. Jednak tu znowu następuje atak przedszkolnych wirusów.

Zlokalizowaliśmy źródło infekcji. Ale… nie da się go usunąć. Ten punkt to pytanie wielu mam: dziecko prowadzam do przedszkola a ono tam więcej nie chodzi niż faktycznie jest. To już dylemat, bo wchodzą w grę kwestie finansowe. Płacić za żłobek czy przedszkole, kiedy dziecko do niego nie chodzi? Odpowiedź nigdy nie będzie jednoznaczna, bo każdy ma inną sytuację.

Jeśli jednak jest taka możliwość, to można rozważyć odroczenie przedszkola, na przykład dajmy sobie z nim spokój na pół roku czy rok.

Wymaga to przeorganizowania życia rodziny, dlatego rozumiem pytania kierowane do pediatrów: posyłać czy nie? Pediatra wprost na takie pytanie nie odpowie. Decyzja należy do rodziców. To, co ja brałabym pod uwagę, to możliwość pozostania z dzieckiem w domu, oraz liczbę i wiek rodzeństwa.

Jeśli dziecko przedszkolne jest najstarsze i ma 3-4 lata a rodzeństwem jest noworodek, to zalecałabym raczej odpuścić sobie przedszkole. Jeśli jednak jest to jedyne dziecko swoich rodziców i chodzi w cyklu 1- 2 tygodnie obecności, 2-3 tygodnie przerwy, to decyzję o pozostawieniu dziecka w przedszkolu skonsultowałabym jeszcze z wychowawcą i / lub dyrektorem przedszkola. Poruszyłabym takie tematy jak zdolności adaptacyjne dziecka do grupy rówieśniczej czy odpłatność za pobyt.

Jeśli dziecko traktowałoby udział w przedszkolu przez 1 tydzień w miesiącu jako udział w zabawie, na zasadzie półkolonii, to wzięłabym to rozwiązanie pod uwagę. Po tygodniu obecności – przerwa. Nie na chorowanie, ale na odizolowanie się i otoczeniu florą domową. A po chorobie wydłużona do miesiąca nieobecność.
Wiele jest sytuacji pośrednich, dlatego dobrze, gdyby narada rodzinna poprzedzała pytanie do pediatry i zapraszała go do wspólnej dyskusji.

Inną sprawą są infekcje, których źródłem zakażenia nie jest żłobek ani przedszkole a środowisko domowe. Mam na myśli rodziców i rodzeństwo. Bywa, że to rodzic zaraża dziecko i to rodzic potrzebuje wyleczenia w pierwszej kolejności, żeby potem dziecko przestało się zarażać.

Wyjdźmy na chwilę poza krąg infekcji dróg oddechowych, a przyjrzymy się jelitówkom, to zobaczymy, jak bardzo prawdziwe jest to podejrzenie. Przy biegunce, a jeszcze przy biegunce z wymiotami, wystarczy raz rąk nie umyć. Cała rodzina załatwiona. Rezygnacja z przedszkola może nie rozwiązać problemu, bo zarażają członkowie rodziny.

Może jednak dziecko nie jest ciągle chore? Możliwe, że jego odporność jest w normie. Mamy pewną tendencję do poszukiwania przyczyn infekcji u dziecka, gdy tymczasem „winne” jest środowisko. Są jednak sytuacje, gdy środowisko jedynie ujawnia prawdziwy problem – pierwotne lub wtórne niedobory odporności. We wpisie o odporności przeczytasz więcej na ten temat.