Trzykrotnie kompletowałam wyprawkę dla dziecka. Na początku było to, co najprzyjemniejsze: wybieranie koloru ścian, przeglądanie czasopism z pokoikami dziecięcymi, sortowanie ubranek. Pamiętam też panikę, że nie dam rady wybrać najlepszych produktów dla dzieci i że muszę mieć WSZYSTKO. Bo bez idealnej wyprawki nic się nie uda.
Fajnie byłoby mieć wyprawkę – gotowca. Nawet kiedyś szukałam. To był rok 2009 a ja chodziłam po bydgoskiej giełdzie na Glinkach i szukałam „pakietu startowego” dla noworodka: komplet ciuszków, czapeczek, śliniaków, skarpetek, pieluch, kocyków i pościeli. Nie przyszło mi wtedy do głowy spacerować po galeriach. W sumie to dobrze, bo ceny pewnie by mnie dobiły.
Na to, co znalazło się w mojej wyprawce, miały wpływ:
- finanse,
- ograniczona możliwość poruszania się (przez kilkanaście tygodni ciąży musiałam leżeć),
- płeć dziecka,
- tak zwane zasoby własne, czyli podarunki od znajomych i bliskich,
- warunki mieszkaniowe,
- czas.
Wyprawkę zaczęłam kompletować w oparciu o najważniejsze i najdroższe artykuły. Podobnie jak mamy, które zapytałam na FB o to, co jest niezbędne w wyprawce dla dziecka, za niezbędny uznałam w wózek. I w wózek zaopatrzyłam się w pierwszej kolejności. Dość szybko otrzymałam propozycję zakupienia używanego wózka w okazyjnej cenie.
Wózek nie miał skrętnych kół, był dwu-funkcyjny. Nie miałam wtedy pojęcia, że są wózki wielofunkcyjne, chociaż nic by to nie zmieniło, bo już byłam szczęśliwą posiadaczką fotelika samochodowego. Fotelik był bardzo – wielofunkcyjny i służy dzieciom do dziś. (dzięki Olu!)
Wiedziałam już, gdzie dziecko będzie miało swój kącik. W zasadzie to nawet pokoik, połączony szerokim przejściem z sypialnią. Umieściłam w nim dwie szafki. Po szafkach przyszedł czas na łóżeczko. Pamiętam, żeby je kupić, wybraliśmy się do polecanego sklepu z artykułami dziecięcymi w bydgoskim Fordonie. Tam dopiero zobaczyłam, co jeszcze kupuje się dzieciom! Dziś myślę, że to szczęśliwie się złożyło, że nie pojechaliśmy do wielkiego sklepu, jak na Toruńskiej czy do galerii handlowej. Wtedy wpadłabym pewnie w panikę.
Kupiliśmy łóżeczko i od razu materacyk. A później wanienkę i przewijak.
Przewijaków jest cała masa. Są przewijaki przymocowane do komody, są wolnostojące jako samodzielny mebel, są nakładane na łóżeczko. W pokoiku, który powstawał w naszym domu miejsce było tylko na ten ostatni typ. Kupiliśmy drewniany przewijak, na który nakładało się piankową, wymienną część. Na tamte nasze potrzeby to było najlepsze rozwiązanie. Jednak przy drugim dziecku zdecydowałam się na wolnostojący przewijak i uważam, ze to znacznie łatwiejsze rozwiązanie, bo nie trzeba ciągle zdejmować i zakładać przewijaka na łóżeczko. A w pewnym momencie trudno mi było to zgrabnie robić, wstając do dziecka o 3 w nocy.
Miałam łóżeczko z przewijakiem, miałam wózek, miałam nawet wanienkę. Możliwe, że nawet kupiłam już ręcznik. Nie pamiętam w jaki sposób pojawiły się w domu pierwsze ubranka, ale z pewnością brzuch miałam już duży. Olbrzymia niespodzianka spotkała mnie, kiedy przyjaciółka zapytała, czy chcę kilka używanych ubranek po jej córeczce. Była zima, śnieg po kolana, ja wyszłam na przystanek. A tam wysiada Hania… z olbrzymim, wypchanym plecakiem ze stelażem. (pamiętasz Haniu? Dziękuję!) W plecaku miała tych „kilka rajstopek”. Długo siedziałam i prasowałam te ubranka. Drugi raz dostałam podobną partię „tylko skarpetek i jakieś koszulki”, w dwóch wielkich workach 120 litrowych (tym razem od Kasi). Wtedy Młoda miała już ze 2 latka.
Dziecko było już w co ubrać. Potrzebne były jeszcze pieluchy. I zwykłe i tetrowe. Nie do końca byłam pewna, po co kupuje się pieluchy tetrowe, ale nabyłam 30 sztuk i połowę spakowałam do torby do szpitala.
Myślę, że warto torbę zacząć pakować między 30 a 35 tygodniem ciąży. Niekoniecznie dlatego, że przygotowujemy się na wcześniaka. Rzecz w tym, że torbę zawsze możesz dopakować.
Mnie brakowało najzwyklejszych śpioszków w noworodkowym rozmiarze. Rozmiar najmniejszy dla donoszonego dziecka to 56. Jak długie (czyli wysokie) dziecko, to 62. Dostałam liczne rady, żeby dziecku nie kupować rozmiaru 56, bo dziecko szybko rośnie i się mało przydadzą, że lepiej kupić większe. Posłuchałam i do torby spakowałam 2 komplety ubranek i dodatkowy pajac.
Nie uważam, żeby pluszowy słonik czy zbajerowane kocyki z pomponami były tym, czego noworodek najbardziej potrzebuje na porodówce.
Do szpitala zabrałam też rożek i kocyk i tylko te ubranka, które mogłam po powrocie do domu uprać na 95 stopni i przeprasować bez zniszczenia. Albo po prostu wyrzucić. Strasznie szkoda mi było przynosić do domu używane w szpitalu ubranka. Jestem w stanie wyobrazić sobie szpitalne bakterie. W zasadzie nie muszę sobie ich wyobrażać, bo czasem widuję je na wynikach badań bakteriologicznych. Oczywiście nie mam tam zdjęć bakterii tylko ich lekooporność. Mnie to wystarczy, żeby ilość rzeczy przynoszonych z domu do szpitala ograniczyć do absolutnego minimum.
Do torby warto spakować podkłady poporodowe dla mamy i zapas wody mineralnej. Przydatne będą też wkładki laktacyjne, czyli bawełniane krążki, przyklejane do biustonosza, które ochraniają brodawki. I to bez względu na to, jak będziesz karmiła dziecko.
Za pierwszym razem tego nie wiedziałam i dopiero po patronażowej wizycie położnej, czyli już w domu, coś takiego sobie sprawiłam. Poranione brodawki bolały, ale dzięki wkładkom zaczęły błyskawicznie się goić i już nigdy więcej nie miałam z tym problemu.
O tym, co potrzebne do pielęgnacji pępka, dowiedziałam się w szpitalu. W ogóle jeśli chodzi o „wyprawkę apteczną” to przygotowana byłam średnio. Pamiętam, że co i rusz wychodziłam do apteki po jedną rzecz. A to po krem na odparzenia a to po witaminę D, a to po sól fizjologiczną. Było to dla mnie dość dużym wysiłkiem, bo po urodzeniu pierwszego dziecka chciałam po prostu zaszyć się w domu na jakiś czas i nie wychodzić na mróz, dopóki nie będę mogła wychodzić na spacery z wózkiem. Dlatego męczyły mnie te wyjścia. No i uważałam się za kiepską matkę, że nawet wyprawki nie potrafiłam dobrze kupić. W końcu po laktator pojechał mąż.
Po kilku dniach dowiedziałam się, ile znaczyła dobra rada – nie kupuj ubranek w rozmiarze 56.
Otóż nie kupiłam … i mi ich zabrakło. Brak wprawy w karmieniu – wszytko w mleku, brak wprawy w przewijaniu – wszystko w kupie, brak wprawy w kąpieli – obsikany jeden jedyny ręcznik. Ubierałam w 62 a dzieciak się w tym topił, bałam się, że jak złapię go w za luźnym ubranku, to mi wypadnie z rąk. Usiałam do internetu i kupiłam cały zestaw 56 z miną zdobywcy. Używałam całe 3 tygodnie. I do dziś twierdzę, że warto było.
Czy coś pominęłam w mojej wyprawce? O tak, wiele! Oto, czego nie kupiłam i wcale nie żałuję:
- gumowej wanienki,
- pościeli do wózka,
- baldachimu nad łóżeczko,
- koronkowej czapeczki,
- tysiąca kremów do pupy,
- gąbczastej wkładki do wanienki,
- kremu na brodawki,
- majtek poporodowych ( w szpitalu wręcz zabrania się ich stosowania),
- rękawiczek bawełnianych dla noworodków,
- pluszowych misiów (dziecko i tak je dostanie, zawsze).
To, co jednak mi nie przyszło do głowy, to była butelka i mleko modyfikowane. Byłam mega zmotywowana do karmienia piersią i nie dopuszczałam myśli, że mogłabym dziecko dokarmić choćby raz, mlekiem sztucznym. I zdarzyła się sytuacja, której nie przewidziałam. Po 4 tygodniach po porodzie, w niedzielę, w nocy, trafiłam na oddział z zakażeniem poporodowym a dziecko zostało w domu bez zapasu odciągniętego mleka. Butelkę i mleko można było kupić tylko w aptece albo jedynym markecie całodobowym w mieście.
Doświadczenie mnie nauczyło, że to, co będzie potrzebne do wyprawki, zawsze da się kupić.
Nie da się przewidzieć wszystkich okoliczności. Można do kompletowania wyprawki podejść na dwa sposoby. Pierwszy, który ja preferuję, to wersja minimum. Polega na gromadzeniu tylko niezbędnych produktów i artykułów. Drugi sposób zakłada, że gromadzisz więcej, bo nie wiesz, co może Ci się przydać. Nie ma tu rywalizacji – dobry czy zły sposób. Każdy z nich ma swoje zalety i wady. Najważniejsze, to dobrać wyprawkę do swoich i dziecka potrzeb a jeśli te są trudne do przewidzenia, zastanów się, co da Ci większy komfort.
Żadna wyprawka nie da gwarancji, że wszystko pójdzie ok. Bo od tego, czy zgromadzisz tonę ubrań czy pięć laktatorów albo kupisz najdroższy wózek na rynku, nie zależy przebieg ciąży ani porodu. Ważniejsze jest zgromadzenie wiedzy o tym, jakie decyzje będziesz musiała podjąć, przygotowując się na przyjście dziecka. Decyzje na temat porodu czy karmienia dziecka. Odpowiedzi na te pytania znacznie ułatwią Ci przygotowanie na przyjście dziecka. Ze mną było tak, że przy kolejnych dzieciach zupełnie inaczej patrzyłam na kwestię wyprawki, skupiając się najbardziej na tym, co rzeczywiście było dla mnie najważniejsze.
Gdybyś miała ochotę sporządzić swoją listę wyprawkową, możesz pobrać gotowy plik z możliwością dopisania tego, co dla Ciebie najważniejsze. Może chciałabyś podzielić się w komentarzu tym, co dopisałaś?
Zapraszam Cię do obejrzenia filmu na kanale ProbleMatki na YouTube. W najnowszym odcinku rozmawiam z Mirką – Blond Panią Domu o wyprawce dla noworodka, o tym, co się przydało a co było zbędne.
Super ten plik do pobrania, na pewno będzie przydatny dla wielu mam. 🙂 Ja chyba jestem tym drugim typem, typem maksimum… 😂 Ale myślę, że dobrze się złożyło, że obie mamy zupełnie różne podejście do tematu, bo przecież ile mam, tyle wyborów i preferencji. 🙂