Chciałam napisać, w nawiązaniu do odcinka ProbleMatek, o tym, jak to jest z pierwszą wizytą gości u noworodka. Kiedy wypada zaprosić rodzinę i znajomych? Kiedy to oni sami powinni przyjść? W zasadzie skąd mam to wiedzieć? W podręcznikach do medycyny nikt nic nie napisał na ten temat, bo nie ma żadnych standardów i wytycznych. Tutaj zasady wytycza życie. A dla nowo narodzonego życia zasady wytyczają… rodzice.
Nie powiem Ci, co robić, żeby goście nie zdominowali Cię tak, że zamiast się cieszyć będziesz płakać.
Nie powiem Ci, kiedy wpuścić ich do domu… Mnie znajomi odwiedzili, kiedy dziecko skończyło 4 tygodnie. Przyszli, najedli się, nakarmili mnie, posprzątali, wstawili zmywarkę, podarowali kwiaty i byli… kochani. Opowiem Ci o tym, co mi pomogło w sytuacji spotkania z gośćmi. I o tym, czego mi czasem zabrakło, a chciałabym niektórym odwiedzającym powiedzieć wprost.
Kiedy odwiedzamy matkę w połogu i noworodka?
Jedni odwiedzają dziecko już na porodówce, inni zostają dopuszczeni dopiero, jak dziecko skończy 2 miesiące. W zasadzie wszystko zależy od rodziny. I od młodej mamy. Rozumiem, że rodzina chce poznać nowego członka. I to prawda, że ojciec chce się pochwalić potomkiem. To też rozumiem. Ale nie wolno zapominać, kto tu jest bohaterem dnia – mama jest w rodzinie równie ważna jak dziecko i jej potrzeby także się liczą.
Jeśli świeżo upieczona mama mówi, że nie teraz, to nie ma się co obrażać. Jak będzie chciała – sama powie.
Mnie zależało na tym, żeby, po pierwsze, każdy odwiedzający był ZDROWY. Bez najmniejszego kataru, wysypki czy czegokolwiek. Bałam się, że nie tylko dziecko złapie infekcję, bałam się, że zachorować mogę też ja.
Sama Ci powiem, kiedy możesz przyjść. Ja potrzebuję się odnaleźć w nowej roli. Chcę wiedzieć, jak będzie wyglądał mój dzień. I noc. Kiedy będę mogła spać i czy w ogóle. Nie wiem, czego ja i dziecko potrzebuję, mamy tyle sprzętów i gadżetów a tak naprawdę potrzebujemy ciszy i spokoju. Nie chcę, żebyś widziała mnie bez biustonosza i nie założę go dla Ciebie, bo rani mi brodawki. Przy mężu mogę chodzić swobodnie. Nie obchodzi mnie bałagan – jak mój facet nie posprząta, to ja na pewno nie będę ganiać z odkurzaczem.
Z czekoladą do noworodka?
Bywa i tak. Prezent nie zawsze jest trafiony. Miśki, pluszaki chwytają za serce i chce się ich kupować całe stosy. Ale ani noworodek ich nie doceni, bo nawet nie zauważy. Ani mama, która widzi w tym tylko kolejny zbieracz kurzu.Miśki sama uwielbiam i uważam, że przydają się później. I to w znacznie mniejszej liczbie, niż by nam się wydawało.
Zabawki plastikowe, grające również nie zawsze są super. No tak, może za kilka miesięcy będą potrzebne. A może nie. Ja na przykład uwielbiam grające pluszaki… prać w wodzie, po wyjęciu baterii. Żeby mi już więcej nie grały!
Ewelina była jedyną osobą, która poznała dziecko wcześniej, jeszcze w szpitalu. Odebrała mój rozpaczliwy telefon z prośbą o pas macierzyński. Dzwoniłam ze szpitala, tuż po tym, jak się dowiedziałam, że mam w nim leżeć, bo tylko tak zagoi mi się rozejście spojenia. Przyniosła tego samego wieczoru. Podarowała mi, nigdy nie chciała za to pieniędzy.
Ciuszki, buciki i wielkie kołdry – na później. Jasne, nieocenione, ale nie na pierwszy raz dla kilkudniowego dziecka. To jest takie dodatkowe podłoże – trudno sobie wyobrazić, szczególnie, jeśli to pierwsze dziecko, że ono już za chwilę będzie miało kilka miesięcy albo lat i to wszystko założy. Tak naprawdę to kiedy? Przecież do końca dnia jest jeszcze cała wieczność, za tydzień to już będzie inny wiek a śpiochy na 74? To przecież inne millenium! Ja tak myślałam i przerażały mnie olbrzymie ciuszki, które moje pierwsze dzieciątko założyło po skończonym roczku.
„Pomogę Ci”.
To pomóż. Najpierw zapytaj jak. To, że przychodzi rodzina w odwiedziny, to wcale nie znaczy, że ja tryskam euforią na to spotkanie i doczekać się nie mogę. Godzę się na to i traktuję jako kompromis. Bo wiem, że chcą przyjść, odwiedzić, poznać. Ale wiem też, że usiądą za stołem, będą oczekiwali obiadu, posprzątanego mieszkania i uwagi dla siebie. No to niestety – nie.
Chcesz pomóc, to nie oferuj się, że potrzymasz mi dziecko albo je popilnujesz. Ono i tak za chwilę będzie płakało i wyląduje przy mojej piersi. Za mnie go nie nakarmisz.
Chcesz coś u mnie zjeść? Super, mnie też przygotuj i zaparz mi herbaty. Nie ma? To kup mi. Wolę zapas wody i pieluch niż wymyślne prezenty dla dziecka, których nie doceni ani ono ani ja. Marzę o tonie pieluch w najmniejszym rozmiarze, żebym nie musiała się zastanawiać czy mi wystarczy. I czy nie są za drogie, czy kupić tańsze.
Zapytaj czy mi rozwiesić pranie, czy ugotować obiad, czy znaleźć pilota. Chętnie obejrzę serial albo nawet cały sezon, bo co innego mogę robić przykuta do piersi? Będę siedziała w moim ulubionym fotelu i nie każ mi wstawać. Bo znowu nie siądę, wierz mi, to boli mimo nadmuchanego koła pod tyłkiem.
Chcesz mnie wyciągnąć na spacer z dzieckiem? Zostaw swój numer, zadzwonię jak będę gotowa. Przyjdź wtedy, znieś mi wózek i torbę, ja wezmę dziecko. Możemy pospacerować. Fajnie będzie pogadać na ławce, karmiąc piersią, jak znajdziemy odpowiednią ławkę.
Nie chcę słyszeć: że chyba mi po ciąży zostało, że teraz to tylko kupki i zupki, że mózg mi się zlasował, że nie dbam siebie, że o sobie zapominam, że tego nie powinnam jeść, że nie umyłam włosów, że teraz to prędko z mężem nie poszaleję, że na miasto nie wyjdę, że alkoholu się nie napiję i żebym zapomniała o noszeniu białych bluzek.
Nie chcę odpowiadać na pytania: czemu dziecko płacze, kiedy posprzątam, gdzie mój mąż, czy to moje ostatnie, czemu karmię tak a nie inaczej, czy pójdzie do żłobka? A jakie to ma dla Ciebie znaczenie?
To mogę usłyszeć:
Że dobrze sobie radzę. Że dzidziuś jest fajny/piękny/super/grzeczny …itd. Komplementy dla dziecka mile widziane.
Na te pytania chętnie odpowiem: Co Ci ugotować na obiad?Co chcesz do picia?Jaki kanał Ci włączyć?Co Ci kupić?
Wiesz, mnie od zawsze brakowało asertywności. Ba, czasem to przydałaby się odrobina agresji. Gdybym miała wtedy gotową ściągę, to mogłabym dać ją do przeczytania i poczuć się zwolniona z wyjścia poza strefę komfortu. Gdybyś była w takiej potrzebie jak ja – udostępniaj, co tam. Pokaż znajomym i rodzinie. Daj listę, co mają dla Ciebie załatwić i wyjaśnij, że paczka pieluch z kokardką to nie obciach a dobry prezent. Wiem, że sobie poradzisz. Życzę Ci, żebyś pierwszych gości Twojego dziecka wspominała… po prostu serdecznie.
W ramach projektu ProbleMatki, w którym rozmawiam z Mirką, aby wspierać, zarażać wiedzą i zachęcać do poszukiwania rozwiązań.
Jedna odpowiedź do “Kogo odwiedzają goście: mamę czy noworodka?”
Komentarze wyłączone.