Patrząc po półkach w aptece, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że miliony monet. Słyszę narzekania w kolejce i mam to samo wrażenie.
Po co bierzemy leki na przeziębienie, skoro wiadomo, że przeziębienia nie da się wyleczyć?
Przeziębienie jest chorobą wirusową o charakterze samoograniczającym się. Tak naprawdę wyleczy się samo. Kto nie zna słynnego powiedzenia, że katar nieleczony trwa tydzień a leczony tylko siedem dni? A jednak… kiedy myślimy o dzieciach to trudno nam przyjąć tę prawdę do wiadomości.
Trudno jest rodzicowi przyjąć, że objawy choroby są i samodzielnie ustąpią. Nie pomóc choremu dziecku? Oczywiście, że pomóc! Sama wymiękam, kiedy moje dzieci gorączkują i wobec takiego objawu nie można pozostać obojętnym. Co ciekawe jednak, jest pewna tendencja do podawania dzieciom wielu leków i preparatów, których przeziębiony dorosły unika jak ognia.
Leczenie w przeziębieniu jest objawowe, to znaczy nastawione na usuwanie bądź złagodzenie objawów, jakie występują w infekcji górnych dróg oddechowych. Pierwszym objawem może być ból lub drapanie w gardle, u młodszych dzieci gorączka.
Jednak… warto byłoby skonsultować z pediatrą, od jakich wartości gorączki podawać leki. Zazwyczaj nie wymaga tego stan podgorączkowy, czyli temperatura w zakresie 37 st C. Moim zdaniem, będzie to zależało od tolerancji u dziecka i jego dotychczasowego wywiadu. Jednak trochę podwyższona temperatura jest dla dziecka zjawiskiem korzystnym, gdyż świadczy o uruchomieniu procesów obrony przed wirusem. Odporność zostaje zmuszona do pracy i między innymi gorączka czy powiększenie węzłów chłonnych o tym świadczy.
Leki przeciwgorączkowe dla dzieci podajemy w syropie lub kroplach, dla starszych są granulaty albo tabletki. Koszt w graniach kilkunastu złotych. Jedna uwaga – dzieciom nie podajemy aspiryny.
Drapanie w gardle i ból gardła. To, co całkiem znosi ból a więc dodatki środków miejscowo znieczulających, dostępne jest dla dorosłych. Nie podajemy ich dzieciom.Ulgę powinny przynieść różne pastylki do ssania czy aerozol do spryskania śluzówek jamy ustnej i gardła. Czy przynoszą ulgę? Proponuję sprawdzić na sobie. Mnie czasem pomagają najtańsze pastylki, bo wmawiam sobie, że dezynfekują gardło, co nie jest prawdą, bo gardła nie da się zdezynfekować. Po za tym są pastylki smaczne, które skutecznie odwracają uwagę od gardła swoim smakiem. Ale tu uwaga na zawartość cukru.
Dla dzieci są szeroko reklamowane lizaki. O zawartości się nie wypowiem. Smak? Kwestia gustu. Skuteczne? Spróbuj zanim podasz dziecku. Ja spróbowałam. Dla mnie lizaki są przereklamowane.
Koszt pastylek – kilkanaście złotych. Pastylki + lizaki + aerozol = 30 do 40 złotych.
Największym moim zdziwieniem są pastylki do ssania zawierające podbiał i tymianek. Wydawały mi się zawsze łagodne, smaczne nieszkodliwe. Ale przeciwwskazane u ciężarnych.
Kaszel? Syropy na kaszel to hit reklamowy każdego sezonu. Na kaszel mokry, suchy, jaki chcesz. Podręcznik farmakoterapii dla pediatrów wyraźnie zaznacza, że u dzieci nie ma uzasadnienia dla stosowania jednego syropu, który miałby działanie jednocześnie wykrztuśne i hamujące kaszel. Absolutnie się z tym zgadzam.
U dzieci bardzo ostrożnie i bardzo niechętnie stosujemy syropy hamujące kaszel. Kaszel męczący, suchy, pojawia się na początku przeziębienia. On za jakieś 2, 3 dni zmieni swój charakter na wykrztuśny. Rodzice poznają zmianę po tym, że dziecku się „odrywa”. Wtedy można spokojnie sięgnąć po syrop wykrztuśny, czyli pobudzający odruch kaszlowy albo mukolityczny, czyli rozrzedzający wydzielinę. Gdyż istotą przeziębienia jest właśnie nadmierne wydzielanie śluzu z błon śluzowych (stąd ich nazwa) układu oddechowego. Można dzieciom to ułatwić, więc syrop wykrztuśny znajduje uzasadnienie.
Oczywiście, chcąc leczyć bardziej, możemy sięgnąć po dodatkowe syropy „wspomagające”. Zaznaczyłam je cudzysłowem, bo nie wiem do jakiej grupy je wrzucić. Najchętniej do grupy „zbędne”. Niektóre z nich, zawierające wyciągi z roślin, mogą okazać się pomocne. Mogą, ale nie muszą. Trzeba sprawdzać, co poza rośliną zawierają. Jeden z syropów lubianych przez apteki, mający także dość dobrą opinię wśród lekarzy, zawiera niemało cukru w postaci syropu glukozowo – fruktozowego i barwniki plus konserwant. Dziecku z cukrzycą i atopowym zapaleniem skóry raczej bym go nie podała. Swoim dzieciom też nie podaję.
Koszt syropu ziołowego to 3,50 zł za wyciąg z prawoślazu do 30 zł za wyciąg z czarnego bzu.
Katar. Katar jest … wkurzający po prostu. Do dziś pamiętam klasówkę z polskiego, którą pisałam z chusteczką przy nosie. I na zawsze zapamiętam egzamin z patomorfologii na czwartym roku, kiedy katar przesłaniał mi świat i kartkę z egzaminem. Wtedy asystent podszedł do mnie, nie wiem, może spodziewając się, że w chusteczkach mam ściągi? Spojrzał i załamał ręce. Ja też się załamałam. Ale egzamin poszedł dość dobrze.
Katar potrafi nieźle dać w kość. Dorośli mają trochę łatwiejszą sprawę, bo dla nich dostępna jest pseudoefedryna. Ta sama, którą młodzież lubi przedawkować w nadziei na odlot a kończy z zaburzeniami rytmu serca. Starsi dorośli, obciążeni chorobą wieńcową, mogą hamowanie kataru pseudoefedryną przypłacić świeżym zawałem serca.
Skoro hamować kataru tabletką się nie da, to może kroplami? Tu możemy poszaleć, jest oksymetazolina i xylometazolina, dla dzieci dostępna w różnych stężeniach w zależności od wieku.
W zależności od nazwy różne ceny: od 3,99 zł za najtańszy preparat w kroplach po blisko 18 zł za postać aerozolu z reklamowana nazwą.
Dla mniejszych dzieci dodatkowo woda morska do nawilżania i przepłukiwania nosa. Koszt? Około 18 zł.
Wszystko? Nie, jasne, że to nie wszystko. Przecież rodzicom przydałoby się mieć zapas na cały tydzień leczenia przeziębienia u dziecka. Reklamy farmaceutyków uświadamiają nas, że dziecku naprawdę można bardzo pomóc a my, rodzice, nie stosując wszystkich metod, po prostu zaniedbujemy dzieci. Też tak masz? Bo ja jestem w stanie uwierzyć, że przeciętna matka w obawie przed posądzeniem o zaniedbanie dziecka a ojciec w obawie przed posądzeniem o niezaradność (jak to, ja nie wyleczę? nie kupię???) kupi wszystko. Oczywiście najlepsze, z górnej pół, działające lepiej i szybciej. Spokojnie, nie będzie szybciej. Lepsze to są ceny, często zawartość jest taka sama, bo ileż leków można wymyślić na przeziębienie?
Skoro to nie wszystko, to chodźmy dalej. Olejki kamforowe i aromatyczne. Moim zdaniem nawet przyjemne. Ale u dzieci zalecam ostrożność. Szczególnie wobec smarowania czy kroplenia bezpośrednio na dziecko. Maść? Można. Krople i olejki lepiej daleko od dziecka, szczególnie, jeśli dziecko choruje na astmę oskrzelową, bo opary mogą spowodować zaostrzenie objawów.
Koszty od 10 do 35 zł.
Do tego maść na otarty nos. Pakiet chusteczek. Dużo napojów. Dziecko przeziębione musi pić. Jak nie pije, odwadnia się, śluz zamiast luźnego, przejrzystego, zaczyna się zbijać i przybierać żółtawy kolor. Kolor i tak się zmienia po kilku dniach, potem rozrzedza i ustępuje. Część rodziców widząc lekko zażółcony katar albo wydzielinę po odkrztuszeniu, od razu myśli o nadkażeniu bakteryjnym. Może, ale może trochę za wcześnie. O nadkażeniu świadczą jeszcze inne objawy, jak na przykład wzrost gorączki.
Pakiet wypasiony:
- Paracetamol 10 zł,
- Aerozol do gardła 20 zł
- Lizaki odkażające 11 zł
- Pastylki do ssania 16 zł,
- Syrop wykrztuśny – 8 zł,
- Dodatkowy syrop – 30 zł,
- Aerozol do nosa 18 zł,
- Woda morska do nosa 18 zł,
- Olejek aromatyczny 35 zł,
- Chusteczki 4 zł.
Łącznie: 10+20+11+16+8+30+18+18+35+4= 170 zł.Kto bogatemu zabroni? Ale 170 na zwykłe przeziębienie, to moim zdaniem sporo niepotrzebnego kosztu.
Leczenie kilkuletniego dziecka, niezbędne, moim zdaniem, można zamknąć w kwocie:
- Paracetamol – 10 zł,
- Syrop wykrztuśny – 8 zł
- Woda morska do nosa (jeśli dość dobrze znosi katar) 18 zł,
- Chusteczki do nosa – średnio 4 zł za 100 szt.
Łączny koszt leczenia = 10 + 8+18+4 = 40 złotych. Hektolitry herbaty, wody, soku z własnych malin, syrop z cebuli, czytanie bajek – bezcenne. Można dodać koszt książki z bajkami. 😊
Jedna odpowiedź do “Ile kosztuje przeziębienie?”
Komentarze wyłączone.