Do napisania odpowiedzi zainspirowało mnie najczęstsze przekonanie wobec pielęgnacji dzieci chorych na ospę wietrzną. Powszechnie panuje mit, że dzieci w ospie się nie kąpie, nawet pod prysznicem. Zabraniamy dzieciom… czystości?
W czasach późnej podstawówki zamarzyłam o karate. Zapisałam się na treningi i pękałam z dumy, kiedy założyłam pierwsze kimono. Pewnego dnia przyszła wiadomość – mistrz XYZ będzie prowadził jakieś mega – wyjątkowe seminarium, w którym udział wezmą WSZYSCY. Ucieszyłam się bardzo, bo była to też okazja, aby kolor pasa zmienić z białego na inny. Wyznaczono datę. Środek zimy. Miałam trzynaście lat i siedziałam na łóżku szpitalnym, kiedy seminarium trwało w najlepsze w odległym krańcu miasta. Gardło po usunięciu migdałka nie bolało, wenflon przeszkadzał. Czułam się dobrze a nie mogłam się ruszyć.
Nie pamiętam, kiedy wróciłam do treningów, ale przerwa trwała co najmniej 2 tygodnie. Mistrz nie przyjechał już więcej, przynajmniej nie w ciągu kilku następnych lat, kiedy nadal trenowałam karate. Pamiętam swój zawód i złość. Dorośli mi zabronili. I to była ich wina.

Czego my rodzice byśmy nie zabronili i tak mamy przechalapane. Czy zatem musimy zakazywać? Niekoniecznie. Proponuję zastosować zakazy, które są po coś. Zakazy, które mają swoje uzasadnienie, sprawiają, że nie wpadasz tak łatwo w poczucie winy, że dziecko jest chore. Bo jeśli trzeba, to zabronisz. A jak nie ma takiej potrzeby… to odpuszczasz, bo i tak Ci szkoda dzieciaka. Wiele matek tak ma, że czują się winne, że zabroniły czegoś, że dziecko zachorowało, zapominając, że to zarazki wywołują choroby a nie matki.
Dzieciom chorym zabraniamy biegać i się bawić.
Ma to swoje uzasadnienie. Dziś jesteśmy w komfortowej sytuacji, bo w razie złego samopoczucia dziecka możemy mu podać paracetamol. Kiedy nie było to tak powszechne, dzieci po prostu źle się czuły i gorączkowały. Chore, gorączkujące dziecko, z naprawdę złym samopoczuciem, raczej nie biegało. Położyło się do łóżka, żeby gorączkę przespać albo chociaż przeleżeć.
W chorobach, w których nie stosowano antybiotyków, lekarze obserwowali obciążenie serca i powikłania sercowe u dzieci. Z tego względu zalecali dzieciom długie leżenie. Wiemy współcześnie, że za długo leżeć też nie można, bo tam, gdzie przesada, tam trafiają się powikłania. Ale odpoczynek jak najbardziej.
Dzieciom zabrania się nie tylko aktywności fizycznej.
Zakaz kąpieli – zakaz higieny?
Jak wiele mitów i ten ma swój początek. Dawniej ludzie bali się, że jak dziecko wykąpią, to ono przeziębi się i gorzej przejdzie ospę albo w ogóle nie wyzdrowieje. Kiedyś miało to duży sens, bowiem wobec nadkażeń ospy ludzie byli bezradni, w erze przed łatwo dostępną antybiotykoterapią. Od dawnych czasów zmieniło się także i to, że dzieci nie kąpiemy już w bali, korzystamy z łazienek i zazwyczaj mamy dostęp do bieżącej wody. Higiena i czystość powinny być dla nas tak oczywiste jak mycie zębów rano.
Jeszcze słowo o zębach – to, że dziecko choruje, nie zwalnia go z mycia zębów. Próchnica rośnie i ma się dobrze. Szczotkujemy a po chorobie wymieniamy szczoteczkę.
Nakaz ciepłego ubierania się.
Latem zawsze sweterek i rajstopki. Przegrzewamy dzieci. A kiedy choruje i gorączkuje, pogarszamy jego stan. Kiedy narasta gorączka, robi się zimno. Dorośli okrywają się kocami, kołdrami, narzutami i chcą się wypocić. Faktycznie, po pewnym czasie przychodzą poty i gorączka schodzi. Dorośli dadzą sobie radę, bo ich termostat, czyli taki punkt nastawczy w głowie, jest już dojrzały.
U dzieci sprawa jest trochę inna. Dzieci swój termostat mają wrażliwy, im młodsze dziecko, tym bardziej niedojrzały. U dzieci do piątego roku życia przy bardzo wysokiej gorączce może dojść do drgawek gorączkowych. Dlatego nie owijamy dzieci, tylko przeciwnie – schładzamy, nie zakrywamy kołdrami, tylko odkrywamy. Drastycznie przyrównując – nie wsadzamy do pieca na trzy zdrowaśki, żeby podgrzać, tylko ochładzamy i wsadzamy do wanienki z chłodną wodą. Albo zimne kompresy na czoło.
Dzieci, które wychodzą już infekcji, przestały gorączkować albo są w dobrym stanie ogólnym, mogą wychodzić na dwór. To nie znaczy od razu wyskok na plac zabaw czy bieg dookoła osiedla. Nie znaczy też spaceru alejkami galerii handlowej. Chodzi o spokojny spacer z rodzicem na świeżym powietrzu. Świeże powietrze pomaga w leczeniu zakażeń dróg oddechowych. A w czasie spaceru wietrzymy mieszkanie.
Zakaz przeziębienia.
Żeby dziecko nie przeziębiło choroby, zabraniamy również: chodzić bez czapki/ skarpetek/kapci. Szczególnie czapeczka i niemowlę to ponadczasowy duet – nieważne, zdrowe czy chore, zima czy lato, czapeczka musi być.
Oczywiście, jest tu jakiś sens, jest też trochę przesady. Nie ma to większego znaczenia, o ile nie wciskamy dziecku na siłę czapeczki, a dziecko ma powyżej 38 i dalej grzeje. Nie przegrzewajmy dzieci, to zaburza ich odporność i naraża na dalszy wzrost gorączki a tym samym na ryzyko drgawek gorączkowych.
Dzieci, które dostaną paracetamol, nie czują choroby i biegają jak szalone. Przegrzewają się. Potem lek kończy działanie i nadchodzi zwyżka temperatury ponad 39 stopni. I panikujemy.
Dzieciom po prostu zabraniamy chorować.Każdy rodzic chciałby, aby dziecko jak najmniej cierpiało, najlepiej wcale, żeby nie odczuło choroby, żeby cały czas było radosne i pełne energii. Sami też chcielibyśmy nie czuć choroby, ale po to, żeby móc funkcjonować wśród ludzi, chodzić do pracy, nie brać zwolnienia.
Jednak choroba jest. Nawet zwykłe przeziębienie nie cofnie się ani nie przejdzie od ręki, mimo wielu specyfików dostępnych bez recepty. Dorośli biorą leki garściami, czują się lepiej. Wsiadają do autobusu, gdzie zarażają innych ludzi, jadą do pracy, gdzie zarażają współpracowników, a potem i tak muszą swoje odleżeć, bo zaczyna się duszność, bóle w klatce piersiowej, zmęczenie. Choroba jest uśpiona, bo od leków ustąpiły objawy, ale ona jest w tle, organizm z nią walczy. To między innymi z tego powodu już po przechorowaniu infekcji przedłuża się kaszel, utrzymują poty nocne, zaburzenia ze snem czy spadek masy ciała i zmęczenie. Brak odpoczynku w czasie infekcji to oczywiście nie jedyna przyczyna, ale ją też trzeba brać pod uwagę.
Czasem dziecku zabraniamy jeść.
Na przykład jeść czegokolwiek, jeśli wymiotuje, bo jak zje, to znowu zwymiotuje. Rzeczywiście w pierwszej dobie nieżytu żołądkowego oszczędzamy dziecku jedzenie. Rzadko kiedy stosujemy dietę ścisła, trzymając dziecko tylko o wodzie. Dzieci potrzebują przede wszystkim pić, więc napoje jak najbardziej, słodka herbata też. Nie zabraniajmy jeść. Dajemy potrawy łatwostrawne: sucha bułka, chrupki kukurydziane, kromka chleba, kisiel. Dziecko i tak mało zje, bo nie ma apetytu. Ale coś zje i my to coś powinniśmy mu proponować. Gdybyśmy trzymali chore dziecko tylko o wodzie i jednej bułce przez dłuższy czas, narazimy je na niedożywienie.
Dzieciom z zapaleniem gardła zabrania się jedzenia słodyczy. Nie ma co prawda takiej konieczności, ale moim zdaniem każda okazja jest dobra do tego, żeby ograniczać słodycze w diecie. Rzecz w tym, żeby litość nad chorym dzieckiem nie była okazją do wprowadzenia regularnych batoników, czipsów i gazowanych napojów. Dzieci wiedzą, o co proszą 😊
Zakazy, które są oparte na błędnych przekonaniach, na mitach, warto zweryfikować. I na przykład wprowadzić nowe, które posłużą dobru dziecka, szybszemu powrotowi do zdrowia i lepszemu samopoczuciu i dziecka, i rodziców.
https://agnieszkasawicka.com/2018/05/24/czy-dziecko-moze-chorowac-mniej/
Jedna odpowiedź do “Czego zabraniamy chorującym dzieciom?”
Komentarze wyłączone.