„Majka” Anna Sadurska
„Majka” zatrzymuje mnie na siódmej stronie i już w tym miejscu każe pójść w stronę kardiologii.
Mama Majki choruje na wadę serca. Taką, która niewyrywana w rutynowych badaniach, nagle w podeszłym wieku doprowadziła do zgonu.
Dużo czasu zajęło mi rozmyślanie nad tym, co to za choroba. Wahałam się między zaburzeniami rytmu serca, typu wrodzony long QT aż do skrycie postępującej miażdżycy. I choć miażdżyca jest wykrywana w badaniach to nie ma się co czepiać – skrót medyczno – myślowy pozwolił autorce uśmiercić starszą panią.
W życiu zrobilibyśmy wszystko, aby jej nie uśmiercać. Pytanie, ile pacjentka zrobiłaby sama?
Gdyby trafiła w porę do swojego lekarza rodzinnego, ten zbadałby ją, zważył, zmierzył obwód talii i ciśnienie tętnicze, wypytałby o wywiad rodzinny. Następnie zlecił kilka badań dodatkowych i wysłał do okulisty. Pacjentka otrzymałaby stosowne leki, żyłaby długo i mniej lub bardziej szczęśliwie. Lecz Majka miałaby poważne trudności w nawiązaniu bliższej relacji z mężczyzną.
Kardiologia to nie jedyna specjalizacja, ujęta w „Majce”. Ania trafnie opisuje napady lęku panicznego oraz incydenty omdlenia. Omdlenia odruchowe, sytuacyjne mogą mieć podłoże emocjonalne i dotyczą właśnie – jak najbardziej młodych dziewcząt, jak Majka. I wiek się zgadza, i okoliczności i przebieg.
Więcej na temat książki pod linkiem.
„Jeszcze jeden oddech” Paul Kalanithi
Paul Kalanithi pisał tę książkę chory na raka płuc. Wierzę, że gdyby śmierć nie odebrała mu pisarskich planów, poznalibyśmy kolejne dzieła. Uwielbiam tę książkę, choć nie jest łatwą lekturą. Zaciekawia i wyciska łzy. Potem uspokaja, każe śledzić fabułę, aby znowu zaatakować wzruszeniem. Niesie ze sobą dużo, dużo nadziei i uspokojenia. Jest napisana mądrze. Wiem, że samo to stwierdzenie głupio brzmi, bo kimże jestem, żeby oceniać mądrość lekarza, specjalisty neurochirurgii? Nie oceniam jako lekarz, oceniam jako człowiek i osoba zaangażowana w proces leczenia.
Paul zaimponował mi swoim podejściem do pisania. Gdybym wstał od gości i wyszedł, mówiąc, że idę na pilną kraniotomię, zrozumieliby. A jeśli powiem, że muszę pilnie iść pisać? To kwestia priorytetów. Moim wielkim, niespełnionym marzeniem jest napisać książkę. Kilkukrotnie próby nie przyniosły jeszcze skutku. Lecz Paul rozumie, jak trudno jest wybrać między medycyną a pisaniem.
„Grypa” Jeremy Brown
Najważniejszy wniosek, jaki wysnułam z tej popularnonaukowej książki jest taki, że grypa nadal zabija a oseltamiwir, okrzyknięty cudownym lekiem na grypę, nie jest cudownym lekiem na grypę. Aktualne wskazania ograniczają zastosowanie oseltamiwiru. Stosujemy także w profilaktyce, w odpowiednich dawkach. Stawiamy na szczepienia ochronne, które nie są w 100% skuteczne. Grypa ma przed nami wiele tajemnic.
Bardzo ciekawa sprawa z magazynami zapasów. Wielkie magazyny i sprzęt chowany na czarną godzinę. W czasie pandemii koronawirusa chyba każdy z nas zastanawia się, czy zapasy USA były wystarczające (wiemy już że nie) i czy mamy podobne i czy wystarczają (sami wnioskujemy, że nie). Aby zweryfikować, czy to fakty, nie jest łatwo, bowiem wiedza na ten temat nie jest dostępna dla każdego.
Książka nie jest publikacją naukową, tylko popularnonaukową. Dzięki temu nawet o skomplikowanej sprawie czyta się lekko i z przyjemnością.
„Ostatnia wizyta” Jacek Ostrowski
Płock, pediatra, zabójstwo. Czego chcieć więcej, wszystkie trzy słowa w jakiś sposób definiują mnie samą. Po pierwsze Płock, moje miasto rodzinne. Po drugie pediatria – specjalizacja, którą zdobyłam niczym Kilimandżaro. Aż wreszcie zabójstwo, obiekt moich zainteresowań w czasach studenckich i tuż po dyplomie.
Książka straszna. Strasznie nie polecam, bo kto przeczyta, będzie się bał. Nie czytajcie.
„Myć się czy wietrzyć?”
Bardzo fajna. Czyta się jednym tchem. Miło wiedzieć, że w średniowieczu ludzie się myli. Że w czasach Ludwika w Luwrze robili kupę w salonie za kotarą, że sikanie w XIX wieku odbywało się na zewnątrz, ale trzeba było sobie poszukać miejsca.
Uwielbiam oglądać mini serial BBC „Duma i Uprzedzenie”. Od czasu lektury „Myć się czy wietrzyć?” wyobraźnia uparcie podpowiada mi miejsca, gdzie siostry Bennet wychodziły za potrzebą. Piękne kobiety przed snem czesały włosy, układały cudowne suknie. Tymczasem dzbanek i miska, zero prysznica, wanny, pralki. Jak one pachniały?
W dobie pandemii doceniamy higienę jak nigdy, na serio, nigdy dotąd. Jak kiedyś ludziom się udawało, że się nie myli a nie padali jak muchy?
Po prostu ludzie padali jak muchy. Umieralność i zachorowalność była większa niż dziś, średnia wieku niższa, zaś niemowlęta i zgony ciężarnych przy porodzie – wystarczy dowolna książka historyczna, aby wiedzieć, że nikogo to nie dziwiło. To była codzienność. Rozwój medycyny zmienił nasze postrzeganie. Lecza tak, jak wszystko było, tak świat bez koronawirusa też już był.
„DNA biznesu” Anna Urbańska, Paweł Jarząbek
„DNA biznesu” nie ma nic wspólnego z medycyną. W ogóle nie jest o medcynie, bo jest o biznesie. Lecz… przyjrzyjmy się jej dokładniej.
Wyobraź sobie, że wstajesz rano. Budzisz się. Czujesz, że głowa… no, może i nie boli, ale jakoś tak ćmi. Wstać ci się nie chce. Czujesz w kościach, że to sobota. Kości też czujesz, bo kręgosłup codziennie rano irytująco daj ci znać o sobie. Wstajesz, pokonujesz grawitację i czas. Wspominasz poprzedni dzień i już wiesz, skąd to ćmienie głowy. Idziesz napić się wody. Po prysznicu robisz szybkie śniadanie, tym razem sok pomidorowy, herbata z miodem lipowym i jajecznica – czy może być lepszy lek na wczorajszą imprezę? Popijając wodę myślisz o tym, że ten podły dzień spędzisz przed komputerem a później przerzucisz się na TV.
Tak książka uświadomi Ci ile masz czasu. Masz tyle co ja i co autorzy tej książki. Oni napisali książkę. Ja poświeciłam swój czas na czytanie. Teraz mogę śmiało powiedzieć, że nie był to czas poświęcony a zainwestowany. Dał mi odetchnąć, kiedy w dobie koronawirusa gospodarka stanęła a ja dzięki tej lekturze nie poszłam na dno w pierwszych tygodniach. Uwierzyłam, że można się uczyć na czyichś błędach i doświadczeniu.
To też książka, która uświadomiła mi, że zdrowie mam jedno a czas jaki mogę przeznaczyć na dbałość o swoje zdrowie, zależy przede wszystkim ode mnie. Że energią mogę zarządzać. Że mam wpływ.
Zawsze zachęcam do profilaktyki. Jest to moim zdaniem coś, co odziała. Co pozwoli, że Twojemu ciału i duszy przyjrzy się specjalista i powie, że jak będziesz dalej krzywo siedział pochylony przed biurkiem, to kręgosłup ci łupnie bardziej niż poprzednio. Zdrowie jest dla mnie nadrzędna wartością i uważam za obowiązek o nie dbać. To nie jest napisane wprost w książce. Ale to są moje wnioski.
Czytając, sama określasz własne cele, priorytety i dążenia. I samodzielnie ustalasz ile takich poranków jak powyższy chcesz mieć: w życiu, w roku, w tygodniu.
Więcej o książce dowiesz się pod linkiem.
„Gra o czas” Iwona Majewska – Opiełka
Kupiłam pewnego dnia, myśląc o zarządzaniu sobą w czasie. Nigdy dość lektury na ten temat, temat, który jest dla mnie wyzwaniem.
Czytałam i na nowo patrzyłam na czas i siebie w czasie. Na nowo patrzyłam na swoje priorytety. Dla mnie więcej konkretów było w poprzedniej lekturze. W tej spodobał mi się sposób … prowadzenia narracji. Nie ma fabuły a jest narracja. Piękny język. Liczne historie z życia. Przykłady. Przemyślenia. Nie jest to lektura na popołudnie. Dla mnie to była lektura na kilka tygodni, czytałam fragmentami. Potem robiłam ćwiczenia, niektóre trudne. Musiałam trochę od siebie powymagać. Zastanowić się nad wieloma sprawami.
Cały wysiłek po to, aby czasu nie marnować. A jak już, to świadomie i sensem. No właśnie, czy da się marnować czas z sensem? Czy po prostu przedefiniować słowo „odpoczynek”?
„Empatia” Christian Keysers
Ludzie różnie ją nazywają. Jedni mylą z inteligencją emocjonalną. Inni utożsamiają ze współczuciem. Empatia nie jest wcale taka łatwa do zdefiniowania. Nie widziałam jednak, że aby zrozumieć empatię i móc ćwiczyć ją u siebie, zaczynamy od neuronów lustrzanych. Neurony, których tu nie badano histologicznie. Badano funkcjonalnie aby umieścić w anatomii mózgu. Fascynująca lektura. Traktuję ją jak siłownię, do ćwiczeń swojej empatii.
„Buddenbrookowie” Tomasz Mann
Wstyd się przyznać. Klasyka gatunku, nagroda Nobla a ja wcześniej nie czytałam. Szok. Powieść obyczajowa. Lecz… ile w niej medycyny! Każdy kolejny Buddenbrook umiera coraz młodziej. Na co chorował Hanno? Czemu był od zawsze słabego zdrowia? Czy to niedotlenienie okołoporodowe czy choroba genetyczna? Czy uderzenie kamieniem mogło doprowadzić do zawału? Jak to się stało, że rodzina upada bezpotomnie?
Same fascynujące zagadki. Jeśli ktoś jest tak zapuszczony literacko jak ja, czas nadrobić zaległości. Ja się zakochałam.
Skoro już o miłości…
„Miłosne prawo jazdy” Katarzyna Dolak – Mazurek
Zwrot w stronę emocji i uczuć. Czy może być piękniejsze uczucie niż miłość? Miłość wyzwalająca, zniewalająca, miłość, za którą tęsknimy.
Kasia Dolak – Mazurek o miłości wie dużo. Wie też jak pokierować osobą, poszukującą miłości i mającą trudności w miłości. „Miłosne prawo jazdy” to podręcznik i tak właśnie go potraktowałam. Czytałam skreślając, robiąc notatki na marginesie, podkreślając najważniejsze fragmenty.
Rozważania na temat miłości w związku i miłości poza stałym związkiem oddalają moje myśli na obrzeża urologii. Jest to daleka mi dziedzina medycyny. Lecz jedno pamiętam ze studiów: żonaci częściej chorują na raka prostaty niż kawalerowie. Wyjaśnienie było dość proste. Tajemnica tkwi w płynności nasienia w kanalikach nasiennych. Nasienie w swym składzie ma różne substancje w tym kancerogeny. Płynność nasienia sprawia, że kancerogeny nie gromadzą. Od razu mówię, badań na ten temat nie mam, to taka ciekawostka z zajęć. Proszę mnie weryfikować z literaturą, chętnie edytuję post. 🙂
Tak, miłość i medycyna mają wspólne korzenie. Tu akurat korzenie… męskie.
„Prawo medyczne w praktyce”
Tam, gdzie prawo i medycyna się spotykają, tam wiele emocji. A wydawałoby się, że nie ma nic emocjonującego w zbiorze felietonów publikowanych w prasie branżowej. Nic bardziej mylnego.
Ot, choćby świadczenia z ZUS. Wystarczy rozpocząć na pozór niewinną rozmowę a nie wiadomo kiedy burza w szklance wody gotowa. Albo spróbujmy zweryfikować nasze oczekiwania co do świadczeń zdrowotnych z rzeczywistością jaką jest oferta ubezpieczyciela.
Sprawy związane z odpowiedzialnością prawną lekarzy towarzyszą mi na co dzień. Tak naprawdę towarzyszą każdemu lekarzowi. Każdy z nas wie, że lekarz ma obowiązki. Ma też prawa, o czym zapominamy tak często, jak o tym, że pacjent poza prawami, ma też swoje obowiązki. Najprostszy przykład? Otóż moim zdaniem każdy pacjent ma obowiązek dbać o swoje zdrowie.
No i co, mówiłam, że połączenie prawa i medycyny jest emocjonujące? Z tego wynika moja fascynacja zagadnieniami związanymi z prawem medycznym.
Zapewne teraz zauważysz, że książki, o których wspominam, nie mają ze sobą nic wspólnego. Każda z innej kategorii, od podręczników, przez romanse, wydawnictwo popularnonaukowe po dzieło laureata Nagrody Nobla. Są to moje lektury z ostatnich trzech miesięcy. Nie są to podręczniki medycyny, lecz medycyny w nich pełno. Uwielbiam poszukiwać medycyny w książkach niemedycznych. Zachęcam, abyś robiła to ze mną 🙂