Wzbudź w człowieku strach, że szkodzi mu wszystko.

Szkodzi nam już wszystko: szkodzi medycyna, która przez ostatnie dziesięciolecia ratowała życie milionom osób, przedłużała życie. A teraz nam szkodzi.

Szkodzą nam lekarze. Ludzie, których najwyższą wartością jest ratowanie ludzkiego życia, nawet wroga czy mordercy – pomagają każdemu. Teraz okazuje się, że nam szkodzą. Doradzają, mówią co brać, jak się leczyć – szkodzą. Przecież my wiemy lepiej. Może i wiemy, a może nie. Na wszelki wypadek powiedzmy, że lekarz jest niekompetentny. Lekarz to choroba, a my nie chcemy chorować, boimy się chorować. Boimy się lekarzy.

Boimy się lekarzy, więc krzyczymy na nich. A potem u nich szukamy ratunku.

Nie  brak specjalistów od nieistniejącej szczepionki. Już są eksperci przekonujący nas, że szczepionka jest na pewno szkodliwa a po drugie, że nie działa. Oczywiście są też głosy, że szczepionka ma być narzędziem kontroli ludzi. Szok.

Przecież szczepionki nie ma, nic o niej nie wiemy. Na słynnej już zasadzie „nie wiem, ale się wypowiem”, dajemy się wkręcić w kolejną spiralę strachu.

Jeszcze boimy się koronawirusa, nie zdążyliśmy się zaadaptować, zaakceptować trudnych do zaakceptowania warunków, w jakich żyjemy, a już raczy się nas kolejnym strachem.

Teraz będziemy się bać szczepionki. Ja już czuję, jak się wzbudza we mnie strach przed nią. Oczywiście wraz z 5G, o którym wiadomo tyle, że szkodzi, w zasadzie nic więcej.

Szkodzi nam powietrze. Patrzymy na chmury i widzimy opryski. Nie szkodzi nam głębokie oddychanie świeżym powietrzem? Oddychamy pod opryskanym niebem? W sercu Dolnego Śląska też oddychamy, chociaż smog nam szkodzi. Nie, jednak nie oddychamy.

Internet podzielił nas. To nasza wina. Daliśmy się podzielić strachem.

Wzbudź strach w człowieku a zrobi wszystko, co mu każesz.

Ludzie nie wiedzą nawet, czy mogą oddychać pełną piersią. Bo może zaszkodzić.

A teraz jeszcze musimy podjąć te same decyzje wobec naszych dzieci.

Dzieciom, jeszcze bardziej wszystko szkodzi. Przyjście na świat jest niebezpieczne, a to dopiero początek.

Jesteśmy napędzani strachem. Próbujemy się w nim odnaleźć, ale sami sobie rzucamy kłody pod nogi.

Zobacz, kto cię straszy? Jak to robi? Zgadzasz się z nim?

Jak mi ktoś mówi, że oddychanie mi szkodzi, to go po prostu nie słucham. Lekarstwa szkodzą, ale dziki rynek nieprzebadanych suplementów ma się lepiej niż kiedykolwiek. Jak mi ktoś mówi, że mi leki zaszkodzą, to go nie słucham. Wolę się narazić na niebezpieczeństwo leku i wyzdrowieć niż umrzeć bez leku.

Jak mi ktoś powie, że jak pójdę z mężem na kawę i ciastko, to umrę na cukrzycę, to go nie słucham. Od diabetologa wiem, ile cukru na dobę powinnam jeść. W tym temacie innych ekspertów nie słucham.

Jak mi ktoś mówi, że szczepienia mnie zabiją, to nie słucham. W piątek zaszczepiłam się przeciw kolejnej chorobie. Swój kalendarz uzupełniam od dwóch lat. I wiem, że dla mnie jest to najlepsze.

Jak mi ktoś powie, że woda do picia wyjaławia moje dziecko, to go też nie słucham. Nie interesuje mnie to. Słucham autorytetów, ludzi nauki. Słucham profesora pediatrii i gastroenterologii. Jak mi on powie, że jest coś lepszego niż woda, to go posłucham. Wiem też, że nigdy mi nie powie, że jest coś lepszego niż woda do picia. No, chyba że w pewnym momencie zatrujemy tę wodę. Wtedy ktoś znowu będzie nas straszył.

Każdy z nas ma swoich mentorów, przywódców, autorytety.

Dla jednych są to ludzie nauki, dla innych to przedstawiciele duchowieństwa, dla innych mentorzy na drodze rozwoju. Słuchamy ich, podążamy drogą, którą nam wskazują, karmimy się ich wiedzą. Mówią do nas, piszą do nas. Czytamy ich i słuchamy.

Skąd mamy wiedzieć, że mówią prawdę? Że chcą dla nas dobrze? Że nie chcą nas oszukać? Nie wiem. Nie mam jednego, sprawdzonego sposobu.

Zadaję sobie pytania:

 1. Co mówi mój autorytet?

Autorytet to dla mnie osoba, od której się uczyłam zawodu. Widziałam ją w pracy, słyszałam, jak objaśniała mi świat i funkcjonowanie człowieka. Ufam jej wiedzy i doświadczeniu.

 2. Czy mam odwagę zadawania pytań?

Wielu ludzi mi nie wierzy, kiedy mówię, że jestem nieśmiała. Uśmiechają się. Jestem, wierz mi. Nie mam w sobie wrodzonej odwagi, żeby wciąż o wszystko pytać. Pamiętam ze swojej szkoły, że zadawanie pytań kończyło się źle.

Przykład? Kiedyś Sebastian zgłosił się, że nie rozumie. Prosi o wyjaśnienie poprzedniej lekcji, bo miał problem z pracą domową. Nauczycielka wypytała go o całą teorię z poprzedniej lekcji. Wyrecytował wszystko. Na co nauczycielka mówi: ty wszystko wiesz. A on mówi, wiem, bo się nauczyłem na pamięć. Ale tego nie rozumiem.

Nie rozumiesz, bo się nie nauczyłeś. I dostał dwa. Albo jeden, tego dobrze nie pamiętam. To było liceum, szkoła średnia. I zdarzyło się naprawdę. Ja pamiętam, że czasem za pytanie była kara.

Jeśli więc zadaję komuś pytanie, to oznacza, że jestem gotowa na przyjęcie odpowiedzi. Dla mnie zadanie pytania jest wyrazem zaufania. Jest też inne podejście – zadawanie pytań w celu prowokacji kłótni. Akurat ja nie jestem tym typem 😊

3. Czy odpowiedź wywołuje we mnie dyskomfort?

Jeśli rozmawiam z kimś o szczepieniach, współcześnie to tak, jakbym rozmawiała o religii albo polityce. Są to pewniaki, tematy, które nas poróżnią. Nie rozmawiam o tym, po prostu. W temacie szczepień zauważam, że coraz więcej ludzi ma coraz więcej do powiedzenia.

Zaniknęła gdzieś sztuka mówienia o swoim zdaniu czy swojej opinii. „Moim zdaniem”, „według mnie” to zanikające frazy. Spotykam je coraz rzadziej. Zamiast tego słyszę prawdy objawione, zdanie twierdzące, ponad wszelką wątpliwość: że szczepienia szkodzą, że zabijają, że dieta X szkodzi, że leki szkodzą, że woda szkodzi, że słońce szkodzi, ale unikanie słońca szkodzi jeszcze bardziej.

Jeśli pytam i słyszę coś, co tak drastycznie wzbudza mój dyskomfort, uważam rozmowę za zakończoną. Nie słucham już.

Tu nie będzie żadnej rozmowy, żadnej dyskusji, żadnej otwartości na drugiego człowieka. Podobnie jest ze stwierdzeniem, że szczepimy bo tak. Bo jemy tak, bo tak. Bo bierzemy leki, bo tak. To też nie jest rozmowa.

4. Czy ktoś oferuje mi uspokojenie mojego strachu?

Jeśli ktoś celowo wzbudza we mnie strach typu zatrułaś dziecko fluorem a potem oferuje odtrutkę za wielkie pieniądze, to budzi moje podejrzenie a nie zaufanie. To jest gra na emocji, na strachu. Sugestia, że mogłam zatruć dziecko, jest sugestią, że jestem najgorszą matką na świecie.

Czy jest dla matki cokolwiek gorszego, niż zostać uznaną za złą matkę? No przecież. Zrobię wszystko, byle nie być złą matką. Nawet kupię ten odtruwacz. Bo mi na nim nie zależy, ale chcę odkupić winę złej matki. Nie chcę być niczemu winna i jestem skłonna za to zapłacić.

Jeśli w dodatku stanę się jedną z uświadomionych mam, będę mogła się im pochwalić jak dobrze czynię. Będę patrzeć, która pierwsza posłucha i dołączy do mojego wtajemniczonego kręgu. Będę skupiać uwagę na nich. Żeby żadna nie miała cienia podejrzeń, że uważałam się za złą matkę. A potem razem będziemy kupować w niszowym sklepie XYZ albo zrobimy sobie badania w tajnym laboratorium Y. Nie ma dla mnie znaczenia jaki sklep czy jaka firma. Niech się linkuje i sprzedaje jak chce.

Ale jeśli swoją sprzedaż opiera o mój strach, to go nie słucham.

Nie kupuję. Idę do marketu i biorę to samo, tańsze, z dolnej półki. Słowo daję, wierzę, że mnie nie tylko nie zabije, ale jeszcze mniej pieniędzy wydam.

Na strachu bazuje mnóstwo produktów. Tajemnicze kuleczki, skrzyneczki, różdżki, piramidki, urządzenia „medyczne”. Straszymy się nawzajem, a najbardziej boimy się o zdrowie i życie. Produkty czy usługi, które kupujemy w ten sposób generują czyjś zysk. Nie mam nic przeciwko, każdy ma prawo sprzedawać, każdy ma prawo kupować co chce i każdy może reklamować się tak, jak mu pasuje. Może kogoś uszczęśliwi swoją skrzyneczką.

Ja sobie cenię odwagę sprzedającego. Odwagę, że mówi wprost o tym, co sprzedaje i jakie są tego dla mnie korzyści. Odwagę, że nie ściemnia o potencjalnych zagrożeniach i jedynej słusznej drodze do wyzdrowienia tylko w jego sklepie. Cenię też profesjonalistów i lubię wiedzieć, do kogo się zwracam o pomoc.

Oczywiście nie musisz mnie słuchać. To moje opinie i sposoby. Tak sobie radzę. Wierzę, że Ty masz swoje priorytety, swoje zdanie i podejmujesz świadomie swoje własne decyzje. Życzę ci zdrowego rozsądku, mniej strachu, więcej spokoju.

fot. pixabay.com