Do lekarza idziemy, bo z dzieckiem dzieje się coś niedobrego. Coś, czego nikt nie przewidział albo nie dało się temu zapobiec. Idziemy bez przygotowania, bo jak przygotować się na nieprzewidziane?
Nic więc dziwnego, że idziemy zdenerwowani, z obawą o dobro i zdrowie dziecka. W tym zdenerwowaniu zawsze jest coś, czego zapomnimy. Zazwyczaj jest to dokumentacja medyczna dziecka.
Dokumentacja medyczna wymaga identyfikacji pacjenta.
Zawsze musimy wiedzieć, komu udzielamy porady, czyli świadczenia medycznego. Dokumentacja jest śladem, jaki zostaje po kontakcie pacjenta z lekarzem bądź innym świadczeniem medycznym. Choć żaden lekarz tego nie lubi, to ma obowiązek prowadzenia dokumentacji medycznej pacjenta. Bez identyfikacji pacjenta, nie może prowadzić dokumentacji.
dane identyfikacyjne niezbędne to pesel, adres, imię i nazwisko. W gabinecie prosimy także o numer telefonu i adres mailowy do rodzica.
Podawanie swoich danych za każdym razem jest odbierane jako irytujące. Zgadzam się z tym. Pacjenci narzekają na konieczność częstego podawania swoich danych. Nie jest dla nich jasne, czemu są pytani o pesel w pomocy doraźnej, skoro podali w swojej przychodni.
Otóż, po pierwsze oznacza to, że Twoje dane są dobrze chronione. Każdy podmiot ma obowiązek ich chronienia. Dzięki temu można wykazać, że to ty, tego dnia korzystałaś ze świadczenia, odnotowano przebieg wizyty i zalecenia. I tych danych nie można przekazać nikomu innemu.
W Gabinecie dla Dzieci z reguły przetwarzamy adres mailowy do wysyłania rodzicom recept i zaleceń.
Zaświadczenia od specjalisty.
Prowadzenie leczenia choroby przewlekłej z reguły odbywa się u specjalisty. Dzieci często są pod opieką np. alergologa czy okulisty. Specjalista raz w roku wydaje zaświadczenie o rozpoznaniu i prowadzonym leczeniu. Jeśli ma prośby do lekarza prowadzącego, czyli stałego pediatry dziecka, wyraża jest na piśmie, właśnie w zaświadczeniu. Może tam zasugerować wykonanie badania kontrolnego albo modyfikację leczenia.
Niestety, najczęściej to właśnie dokumentacja medyczna dotycząca leczenia specjalistycznego, jest zapominana. To znaczy, rodzic podaje, że dziecko choruje na astmę oskrzelową, na stałe otrzymuje np. budesonid. Jeśli posiadana dokumentacja potwierdza ten fakt, na dowolnej wizycie można rozpoznać J45. Jeśli jest to tylko informacja z wywiadu, nie poparta żadną dokumentacją, zawsze pozostaje pewien stopień niepewności. Niesie to ze sobą pewne konsekwencje.
Pierwsza jest taka, że aktualnie konsultujący dziecko lekarz nie wie, jak diagnostyka została przeprowadzona. Dla przykładu, dziecko zgłasza się z kaszlem, mama podaje, że kaszel zawsze przy infekcji się przedłuża. Wtedy podaje dziecku podwójną dawkę sterydu, bo ma astmę. Tymczasem może być tak, że astmę podejrzewa tylko mama, albo nie było diagnostyki, w oparciu o którą można rozpoznać chorobę. Każda choroba, zanim będzie leczona, wymaga postawienia rozpoznania, a te stawia się w oparciu o kryteria. Jeśli jest zaświadczenie od specjalisty, pediatra wie, że dziecko spełniło kryteria rozpoznania.
Drugą konsekwencją jest brak możliwości uzyskania przez dziecko recepty na leki refundowane. W przypadku astmy oskrzelowej jest znacząca różnica między lekiem refundowanym a płatnym 100%. Bez zaświadczenia specjalisty nie da się udowodnić, że dziecko spełnia kryteria refundacyjne.
Jest to jednocześnie częsta kość niezgody między rodzicami a pediatrami z poradni rejonowych. Rodzic oczekuje przedłużenia recepty od specjalisty. Lekarz POZ, bez potwierdzenia choroby i informacji o rozpoczętym leczeniu, nie jest w stanie przedłużyć leków. Wielu rodziców, niestety, nie ma tej świadomości, co generuje liczne konflikty przy poradach tzw. recepturowych.
Dla uniknięcia nieporozumień warto zwiększyć swoją wiedzę na temat świadczeń udzielanych w ramach ubezpieczenia NFZ. Pod tym linkiem znajdziesz najnowszą publikację, czyli „Nawigator pacjenta”.
Wypis ze szpitala.
Idąc z dzieckiem do pediatry zabierz dokumentację dziecka i jego wpisy ze szpitala, przynajmniej 1-2 ostatnie.
Wyobraź sobie, wizyta z powodu kaszlu, dwa dni temu dziecko opuściło szpital po leczeniu i teraz zgłasza się do kontroli. Z jakiego powodu hospitalizacja? Rodzic ma prawo nie być pewnym rozpoznania (choć moim zdaniem powinien je znać). Po to jest karta wypisowa, aby lekarz, do którego zgłasza się do kontroli, wiedział, co konkretnie się działo, jakie było leczenie, co ma skontrolować i jak pokierować dalszym leczeniem.
Inna dokumentacja medyczna, w tym książeczka zdrowia dziecka.
W niej najczęściej do ukrycia jest fakt niewykonania szczepień ochronnych.
Doceniam szczerość rodziców i prawdomówność. Uważam, że są oznaką zaufania. Tam, gdzie zaufanie jest, tam możemy wiele dobrego zbudować. Tam, gdzie tuż po wejściu do gabinetu, zaczyna się ukrywanie i mijanie z prawdą, tam zaufania nie zbudujemy.
Dla mnie pewne fakty podawane przez rodziców podlegają obiektywizacji. Jest dla mnie oczywiste, że rodzice nie muszą znać ani terminów medycznych, ani rozpoznań, ani znać się na leczeniu. Po to przychodzą do pediatry, aby im doradził. Czasem rodzice są tak wymagający od siebie, że chcą swoimi słowami powtarzać pewne fakty, przy okazji pomijając istotne sprawy. Rodzice mają swoje strategie w sytuacjach trudnych, do jakich niewątpliwie należy choroba dziecka i kontakt z lekarzem. Wśród tych strategii jest i zaprzeczanie, i wyparcie a czasem kłamstwo.
Lekarz wie, kiedy rodzic coś ukrywa, kiedy nie. Jeśli jest w stanie to zobiektywizować, rozmowa ma szansę toczyć się dalej. Kiedy ma wątpliwości co do słów rodzica a nie ma jak ich zobiektywizować, jest ryzyko, że straci zaufanie. Uważam, że każdy zasługuje na lekarza, do którego ma zaufanie. Tam, gdzie tego zaufania brakuje czy to od lekarza wobec pacjenta, czy odwrotnie, tam relacji nie będzie.