Akt pierwszy.
Dziecko 5 – miesięczne, jeszcze nie potrafiące usiąść, zostawiłam na łóżku. Nie pierwszy raz je zostawiłam. Ale pierwszy raz blisko brzegu. Leżące na plecach. Zabrakło mi rajstopek pod ręką. Od szafki dzieliło mnie może z pół metra. Prawie doskoczyłam do szafki, chwyciłam rajstopki i zdążyłam tylko obrócić głowę. Najpierw usłyszałam łoskot a chwilę później krzyk. Zsunęła się i z wysokości mniej więcej moich kolan spadła na swoje kolana i dłonie, jak kot. Szczęśliwie nic się nie stało, głowa nieuszkodzona. Ale… jak? Przecież leżała na plecach.
Akt drugi.
Wakacje na Mazurach. Środek lata. Bawimy się na dworze. Zbliża się czas mojej wolności – zostawiam rodzinę i na dwie godziny znikam w pobliskim hotelu, w strefie SPA. Telefon wyłączony. Dzieci pod opieką ojca. Nic się nie ma prawa stać.
Kiedy relaks się kończy, dopijam herbatę, ubieram się i wracam, drogi mam raptem z dziesięć minut. Docieram na miejsce. Moje zazwyczaj rozhulane dzieciaki siedzą grzecznie na kanapie. Mały ma plaster na czole. Odkrywam plasterek a tam sącząca krwią świeża rana z rozstąpionymi brzegami. Dziecko siedzi wystraszone. Mąż milczy. Nie wierzę.
Wsiadamy całą rodziną do samochodu, punkt pierwszy – pomoc doraźna. Tam lekarz patrzy Młodemu prosto w oczy a ja mam nadzieję, ze bada źrenice. Każe zrobić kilka kroków i mówi, ze najbliższy szpital z urazówką i chirurgiem, który ewentualnie zszyłby ranę, jest pięćdziesiąt kilometrów dalej. No to jedziemy. Pozwiedzaliśmy sobie szpital w Suwałkach. Krótkie czekanie, Mały zbadany, zaopatrzony. Rana zdążyła przyschnąć, zaczął formować się strup, doktor zakleił mega plastrem na pół czoła, w jego ocenie brak wskazań do szycia.
No i jak? Ano prosto się stało. Mały przewrócił się, wchodząc po trzech stopniach, jedynych w pobliżu schodków.
Akt trzeci.
Szykowały się zmiany w życiu i w rodzinie. Jak to mam w zwyczaju, lubię zmiany zaczynać od przestawienia mebli, małego remonciku czy ponownego urządzania wnętrza. Tym razem moje zainteresowanie skupiło się na łóżku piętrowym. Wszak to najlepszy pomysł, żeby na małym metrażu upchnąć gromadkę dzieci i jeszcze wygospodarować miejsce na zabawki i inne meble. Szukałam w Internecie, przeglądałam oferty sklepów i zdjęcia dziecięcych pokoików.
Tymczasem dyżurowałam jeszcze w Izbie Przyjęć szpitala. Od kiedy otwarto Oddział Chirurgiczny, dzieci z urazami były na porządku dziennym. Tamtego dyżuru trafiło się troje dzieci z urazami głowy. Dwoje z nich urazu doznało w wyniku upadku z wysokości. A wysokością było łóżko piętrowe.
Dotychczas wydawało mi się, że wystarczy dziecku zabezpieczyć łózko barierką i że w nocy to samo przecież przez barierkę nie przeskoczy. Tamtej nocy dowiedziałam się, że to nie śpiące u góry dziecko doznaje urazu, tylko młodsze, ledwie wspinające się na piętro. W czasie wspinaczki najczęściej spada z drabinki albo z brzegu łóżka.
Odechciało mi się łóżka piętrowego. Serio. Mega podoba mi się sam pomysł, bardzo ładnie wygląda, ale nie jestem w stanie zgodzić się na podobny mebel w moim mieszkaniu.
To był chyba pierwszy wypadek dzieci, którym świadomie i zawczasu zapobiegłam.Mam jeszcze jedną metodę zabezpieczenia dzieci przed urazami – schowałam głęboko wszystkie obrusy i serwety stołowe. Podobają mi się jak nie wiem co, szczególnie te „zabytkowe”, dziergane szydełkiem przez babcię. Ale oczami wyobraźni widzę wrzącą herbatę i ciężkie, bolesne oparzenia. Strach przed oparzeniem skutecznie wygrywa z chęcią przyozdobienia stołu. Będzie jeszcze okazja. Na co dzień mam po prostu stół, niczym nie przykryty.
Najczęstszą przyczyną obrażeń ciała u małych dzieci są upadki z wysokości.
Upadek z wysokości to też upadek z wysokości własnego ciała. Przykładowo dziecko o wzroście 100 cm upada i uderza głową o podłogę. Jego głowa spada z wysokości metra. Inne upadki z wysokości to wypadnięcia z wózka, z chodzika czy z przewijaka. Niejedno dziecko wypadło wprost z rąk opiekuna.
Dzieci starsze, powyżej trzeciego roku życia najczęściej ulegają wypadkom samochodowym. Są nie tylko biernymi uczestnikami wypadku, znajdując się w pojeździe, w miejscu pasażera. Dzieci są też czynnymi sprawcami kolizji. Mniejsze dzieci dlatego, że wybiegają na jezdnię. Starsze uczestniczą w wypadkach jako rowerzyści.
Założę się, że Twojemu dziecko mogło zdarzyć się wiele wypadków, którym szczęśliwie zapobiegłaś. Najprostszy z nich? Wożenie dziecka w foteliku. Jest to obowiązkowe, ale nie wszyscy rodzice przejmują się tym obowiązkiem. Większość, która fotelik montuje, zapobiega skutkom urazów w razie wypadku komunikacyjnego. Jestem przekonana, że foteliki uratowały wiele dzieci.
To samo dotyczy dzieci starszych i dorosłych – nie wyobrażam sobie podróży bez zapiętych pasów bezpieczeństwa.
Jak można zapobiec urazom i upadkom u małych dzieci?
Uwaga, ostrożność, oczy dookoła głowy i tyłka są to sprawy oczywiste. Czasem jednocześnie niemożliwe do wykonania. Po prostu. Bacznie obserwujesz dziecko, chodzisz za nim krok w krok, nie odstępujesz, wyprzedzasz każde działanie o dwa kroki. A potem, kiedy tylko na chwilę idziesz do toalety, dziecko urządza sobie skocznię ze stołu na wersalkę.
Nie da się wszystkiego przewidzieć, tak jak nie da się w 100% kontrolować wszelkich dziecięcych zachowań. Dbasz o bezpieczeństwo jak umiesz – i na tym się skupmy. Robisz to, co możesz zrobić. Żeby nie żałować, jeśli coś się stanie. Jednocześnie odpuść sobie, jak dojdzie do urazu. Każda matka ma poczucie winy, ale często winnego po prostu nie ma. Dzieci są kreatywne, ruchliwe i wszędobylskie. Jeśli zrobiłaś, co mogłaś, to jak miałabyś zrobić więcej?
Razem ze mną możesz zastanowić się czy w Twoim domu jest bezpiecznie:
- Kontakty mają zaślepki,
- Kanty mebli są zaopatrzone zaokrąglonymi końcami,
- Nigdzie nie wystają końcówki kabli, ani żadne kable nie leżą luzem na podłodze,
W łazience:
- nie masz luzem zostawionej suszarki do włosów,
- Leki i kosmetyki trzymasz wysoko albo w zamkniętej szafce,
- Szafki z detergentami są w zamknięciu,
W kuchni:
- Zabezpieczone szuflady w kuchni, jeśli są w nich ostre przedmioty (np. sztućce)
- Izolacja piekarnika,
poza tym:
- Masz zabezpieczone schody,
- Dywany i dywaniki przyczepione do podłogi (plastry, gumowe siatki),
- Pochowane ostre przedmioty, szczególnie gwoździe i inne, które zdaniem dzieci fantastycznie pasują do kontaktów,
- dostęp do roślin doniczkowych jest utrudniony, szczególnie, jeśli któreś rośliny są trujące,
- W butach i w szafkach na przedpokoju nie ma luzem leżących torebeczek zabezpieczających przed wilgocią – „silica gel”.
… ufff, czego nie wymieniłam?
https://agnieszkasawicka.com/2019/05/17/8-codziennych-nawykow-ktore-moga-zabic-dziecko/