Najprostszy lek, który doda Ci energii i wzmocni odporność? Wyobraź sobie, że już jest. To lek recepturowy, czyli taki, który trzeba specjalnie stworzyć. A nawet uszyć na miarę, w oparciu o pojedyncze, ekskluzywne składniki: sen, spis obowiązków, zarządzanie energią, relaks i odpoczynek, wsparcie i konsultacja z lekarzem.
Wyśpij się a zyskasz więcej energii.
Dorosły człowiek potrzebuje 8 godzin snu na dobę. Dzieci odpowiednio dłużej:
- noworodki 16 – 18 godzin,
- niemowlęta do 3 miesięcy 14-17 godzin,
- niemowlęta w wieku od 3 do 11 miesięcy – 12-15 godzin
- dzieci w wieku przedszkolnym 10 do 13 godzin
Sen jest czasem na regenerację. Wiemy, że deficyt snu potrafi być niebezpieczny. Stała deprywacja snu może prowadzić do zaburzeń napadowych, zaburzeń nastroju a przewlekle trwająca może być nawet śmiertelna.
We śnie odbywa się przetwarzanie informacji i bodźców z okresu czuwania. Wiedza systematyzuje się w korze asocjacyjnej. W stanie regeneracji odnawiają się związki ATP, magazynujące energię. Dzięki temu po przebudzeniu organizm ma nowe siły do działania.
We śnie wycisza się współczulny układ nerwowy a dominuje układ przywspółczulny. Z tego powodu we śnie łatwiej zachodzą procesy trawienne, metabolizm spowalnia, serce bije wolniej. Mięśnie się relaksują. Wcześnie nad ranem temperatura ciała jest najniższa.
Łatwo powiedzieć, trudniej się wyspać, kiedy dziecko budzi w nocy cztery razy, niemowlę płacze, przedszkolaki wchodzą do łóżka a drzemka w dzień jest marzeniem ściętej głowy. Nie sprawisz nagle, że dziecko przestanie się budzić. Ale wierz mi, masz wpływ na to, czy Ty się wyśpisz.
Przyjrzyj się swoim obowiązkom i zobacz, gdzie tracisz energię.
Może to, że jesteś osłabiona czy zmęczona, nie jest wynikiem jakiejś ukrytej tajemniczej choroby, tylko zwyczajnie jest przeciążeniem obowiązkami. Choć nie jest to proste, obiektywne spojrzenie na to, co się robi w ciągu dnia, ułatwia sprawę. Ile czasu w ciągu dnia jesteś zajęta? Jak długo jesteś skoncentrowana? Ile godzin jesteś w ruchu?
Spisanie godzin jest kolejnym, dodatkowym obowiązkiem. Są różne sposoby, od notatek w telefonie po dyktafon. Albo zdjęcia. Albo spisanie wieczorem wszystkiego, co się pamięta. Wystarczy zrobić tak przez jeden lub maksymalnie dwa dni. Spojrzenie na rozkład dnia może Cię zdziwić. U mnie sprawdza się sposób, jaki zaczerpnęłam z książki „DNA biznesu” Anny Urbańskiej i Pawła Jarząbka, aby codziennie spędzić 15 minut na planowaniu dnia.
Wykorzystuję do tego mój ulubiony terminarz (bez dat!). Wpisuję w nim rozkład dnia. Na początku wydawało mi się, że jak wpiszę praca od 8.00 do 14.00 i o 15.00 odebranie dzieci ze szkoły i przedszkola, to na 15.30 mogę umawiać się na spotkanie. Dość szybko zorientowałam się, że nie miałam pojęcia, ile czasu zajmuje przejazd z Wyżyn do Fordonu przez most na Spornej, ile czasu krążę w szkole między świetlicą a szatnią i ile czekam w przedszkolu na zakończenie podwieczorku. A przy okazji zakupy, odebranie paczki z in-postu. I wpadam do domu później niż zaplanowałam, goniąc kolejne zobowiązania. Nic dziwnego, że w tym pędzie ignoruję zmęczenie, które prędzej czy później da o sobie znać.
Żartując korporacyjnie, „raport” całodobowy potrafi Ci pokazać, ile w ciągu doby zrobiłaś i gdzie ten czas jest. Już nie tylko Twój mąż, także Ty sama zobaczysz, że to wcale nie jest „siedzenie w domu”. W tym wszystkim brakuje jeszcze czasu na tzw nieprzewidziane zdarzenia.
Zarządzaj swoim zapasem energii.
Wśród nas są skowronki i sowy. U mnie zdecydowanie przeważa sowa. Wiem, że więcej energii mam wieczorem. Potrafię być wieczorem bardziej kreatywna, mam więcej siły lepiej się skupiam. Mam koleżanki, które od 5:00 od 6:00 rano wstają i pracują, bo jest to dla nich najlepszy czas. Są wyspane, mają najwięcej energii w tym czasie.
Jest sposób, aby zarządzać energią. Idealnie nadaje się do tego „raport” zajęć w ciągu dnia, jaki proponowałam akapit wyżej. Wystarczy, że zapiszesz, kiedy w ciągu dnia masz mało siły, czujesz brak energii, kiedy jesteś senna albo zmęczona. Masz też okazję, aby przyjrzeć się swoim emocjom. Może okazać się, że Twojemu zmęczeniu towarzyszy ciągła obawa lub niejasny niepokój. Brak energii do wstania rano, rozpoczęcia dnia, może być wynikiem przygnębienia lub depresji. Nazwanie tego, co czujesz, jest ogromnym krokiem naprzód. Znając problem, możesz zacząć działać.
Jakie są Twoje sposoby na relaks i na odpoczynek?
Może nie potrafisz odpoczywać a może nie planujesz czasu na relaks? Każdemu się zdarza, że odpoczynek jest w tak zwanym międzyczasie. Przecież mamy nie biorą wolnego, prawda? Bzdura. Kiedyś usłyszałam od pewnej młodej mamy, że kiedy prasuje, oglądając telewizję, udaje sama przed sobą, że odpoczywa.
Nie ma znaczenia czy odpoczywasz aktywnie, biegając po lesie, czy odpoczywasz w kuchni. Poza odpoczynkiem dla ciała, ważny jest odpoczynek dla duszy. Liczy się efekt. Efekt ma być dla Ciebie uczuciem regeneracji. Odpoczęłaś. Wielu młodym mamom wystarczy sen. Ale umówmy się, nie dla każdego sen jest wystarczającym odpoczynkiem. Przecież jest też błogie uczucie relaksu, kiedy wracasz z joggingu, z pływalni czy ze spaceru.
Kto Ci sprzyja?
Pytanie o sprzymierzeńców jest pytaniem o Twoje zasoby zewnętrzne. Jednym słowem – nie jesteś sama. Nawet, jeśli uwielbiasz odpoczywać samotnie i snuć plany dnia wyłącznie we własnym towarzystwie, są wokół Ciebie osoby, które będą sprzyjały Twoim działaniom. Od Ciebie zależy, czy część obowiązków oddelegujesz. Czy zamienisz swój harmonogram dnia, korzystając z czyjejś pomocy.
Zauważ, że w planie dnia zawsze znajdują się sprawy, którymi nie masz ochoty się zająć, jak i takie, na które czekasz z utęsknieniem. Są też ważne i mniej ważne oraz pilne i w ogóle niepilne. Są też takie, które pochłaniają ogrom Twojej energii i takie, które jej dostarczają. Jeśli znasz matrycę Eisenhowera, to jest teraz dobry moment, aby do niej sięgnąć. Wykorzystanie matrycy pozwala znaleźć dodatkowy czas w ciągu dnia. Na co go przeznaczysz, sama zadecydujesz.
Szukając wsparcia, pomyśl o kimś, z kim będziesz mogła porozmawiać, na przykład o tym, że czujesz awersję do spisywania swojego planu dnia 🙂 Albo, że przydałaby Ci się pomoc. Wierz mi, ludzie chętnie zajmą się Twoim rozkładem dnia. O ile nie przesadzą z udzielaniem rad, mogą być źródłem trafnych obserwacji.
Gdyby okazało się, że Twoje zmęczenie ma dużo wspólnego z emocjami, dobrym rozwiązaniem jest udać się do specjalisty od emocji. Mam na myśli zaufanego psychologa. Chyba, że pojawia Ci się myśl „po co to wszystko” i że życie nie ma sensu. Wówczas lepiej pójść do psychiatry.
Skonsultuj się z lekarzem, bo osłabienie może być wynikiem choroby.
Na końcu, kiedy już się temu wszystkiemu przyjrzysz i nie widzisz rozwiązania sytuacji, dochodzisz do wniosków, o których pomyślałaś na samym początku. Teraz idziesz do lekarza, bo może gdzieś jest ukryta sprawa somatyczna. Wiem, jak różnie rozmawia się z lekarzami. Jednak zachęcam Cię do przedstawienia Twoich obaw i objawów najprościej jak się da. Posłuchaj, jaką propozycję ma lekarz.
Piszę o tym nie bez powodu. Często bowiem zdarza się, że pacjenci przychodzą do gabinetu lekarskiego z gotowym pomysłem na diagnostykę i rozpoznanie. Proszą od razu o skierowanie na badania i sprawiają wrażenie, jakby zdanie lekarza ich nie obchodziło. Cóż, czasem w ogóle nie obchodzi, bo celem jest skierowanie a nie pomoc lekarza. Dla mnie osobiście są to przykre sytuacje, bo od razu zamyka się droga do dialogu. Taki początek wizyty jest dla mnie sygnałem braku zaufania. Trudno budować na tym relację niezbędną do skutecznej terapii.
Załóżmy jednak, że od razu dogadałaś się z lekarzem, który uważnie Cię wysłuchał, zlecił badania i orzekł, że jesteś zdrowa. Wizytę u niego kończysz zaleceniami. Może to być konkretna suplementacja lub konsultacja ze specjalistą. I zazwyczaj kontrola za jakiś czas, aby ocenić jak Twoje samopoczucie się zmieni.
I na końcu, jeśli liczyłaś, że pojawi się tu gotowy preparat, to z przyjemnością Cię rozczaruję. Zaoszczędzisz sobie wysiłku u pieniędzy, jeśli lekarz Ci nic nie przepisał. Jeśli już chcesz brać suplementy, herbatki, aromaterapię, masz coś, co dla Ciebie działa, śmiało! Jeśli jednak chcesz prawdziwej, trwałej zmiany, warto, abyś pochyliła się nad moją propozycją „leku recepturowego” 🙂
fot. Pexels free photos