Obserwuj! To obserwujemy.
Jest to jedna z najczęstszych rad internetowych mam: „obserwuj dziecko.” I jedna z tych rad, które mnie irytują.
Obserwować według Słownika Języka Polskiego oznacza:
1. «uważnie przyglądać się komuś lub czemuś przez dłuższy czas»
2. «dostrzegać jakieś fakty, stwierdzać jakiś stan rzeczy»
Wyobrażam sobie, jak według słownika siedzisz nad dzieckiem i uważnie mu się przyglądasz…
Kiedyś słowo „obserwować” nie było nadużywane i oznaczało, żeby sprawdzać co jakiś czas zmiany objawu, który wystąpił u dziecka. I nie chodzi o samo patrzenie, przypatrywanie się. Na przykład w gorączce trzeba ją co jakiś czas mierzyć. W przypadku wysypki, co jakiś czas oglądać skórę i oceniać, czy coś się zmieniło. W przypadku wymiotów liczyć, ile ich jest.
Bardziej skomplikowane objawy, czyli dziecko coś zjadło, dostało wysypki. Obserwuj, może zejdzie. Albo: odstaw jedzenie na kilka dni, poczekaj aż wysypka zejdzie a zauważysz to oglądają skórę dziecka na przykład przy kąpieli czy przebieraniu. Zjedz to coś ponownie i zobacz czy pojawiła się wysypka. A jeśli to było coś niezwykłego, jak pryskane pomarańcze zmieszane z paprykowymi czipsami?
Obserwuj oznacza daj sobie czas. Zobacz, że czas jest kluczowy. Zmiana? Zmiana zachodzi w czasie. Wymioty? Jeden raz dziennie czy jeden raz na godzinę? Wysypka? Byłą przez dobę czy była przez godzinę? Nie jesteśmy w stanie teraz powiedzieć z czego wynika objaw u dziecka, wydaje się, że nie ma żadnej poważnej choroby. Ale trzeba być czujnym i zgłosić się, jeśli coś się zmieni albo wystąpią inne objawy.
A obserwacja szpitalna?
To oznacza, że przyjmujemy dziecko do oddziału. Obserwacja w sensie przyglądania się rzeczywiście ma miejsce. Codziennie dziecko jest badane, codziennie kilka razy przychodzi do niego pielęgniarka i obserwuje. Nie, nie wpatrując się, ale pytając rodzica, pytając dziecko o samopoczucie, pytając o potrzeby, mierząc funkcje życiowe. Pomiar tychże funkcji, czy też spisywanie parametrów to jest konkretna obserwacja.
Bywa, że dziecko wymaga obserwacji szpitalnej, bo pójście do domu wiąże się z dużym ryzykiem. I bywa też, że poza obserwacją szpitalną nic więcej dziecko nie potrzebuje. Właśnie dlatego nazywa się to obserwacją a nie leczeniem.
Kto potrzebuje obserwacji?
Po pierwsze dziecko. Bo każdy proces, czy to choroba, czy gojenie rany po urazie, są procesami. Zmieniają się w czasie. Stan zdrowia nie jest wartością stałą i gwarantowaną raz na zawsze. Rano są wymioty, wieczorem gorączka z biegunką. Rano był siniak na czole, trzy dni później krwiak wewnątrzczaszkowy. Krwiak, który nie zrobił się minutę po urazie i lekarz go nie rozpoznał. Tylko krwiak, który narastał w czasie. W ten sposób spróbuj wyobrazić sobie proces chorobowy.
Wówczas będzie jasne, że obserwacji szpitalnej dziecka potrzebujesz też Ty. Gdyby obserwacja, siedziałabyś z dzieckiem w domu. Wpatrując się coraz intensywniej słuchałabyś czy oddycha a po zarwanej nocy, z obłędem oku wywołanym strachem, stałabyś ponownie u wrót szpitala.
Na końcu dojdziemy do wniosku, że obserwacja jest potrzebna lekarzom. Bo to na lekarskich barkach spoczywa odpowiedzialność za decyzję i przewidywanie skutków: czy to, co jest teraz, rozwinie się i będzie gorzej czy też zacznie ustępować. Prognozujemy ustępowanie łagodnej sprawy, jak na przykład kataru w ciągu kilku dni, to puszczamy pacjenta do domu. Jeśli zaś w ocenie lekarza ryzyko powikłań związanych z obecnym stanem jest duże, będzie sugerował pozostanie w szpitalu. A skoro bierze odpowiedzialność, to konsekwentnie. Za dziecko pozostawione w szpitalu odpowiedzialność biorą ci, którzy się nim opiekują.
Obserwuj: łatwo napisać, łatwo powiedzieć. To nie wystarczy. Moim zdaniem nie każdy wie, co się kryje pod tym hasłem. Mówimy o obserwacji przeziębionego dziecka – mierz temperaturę co 3 godziny już brzmi konkretniej.
Wiem, że nie zawsze wyjaśnienia są potrzebne, ale przestraszona mama będzie szukała konkretów jak już ochłonie. Wiem, że mamy są doświadczone, racjonalne i rozumieją. Ale jak obawa o dziecko bierze górę, są emocje, to człowiek nie zawsze wszystko rozumie. Za to jedyny ratunek z Internetu, który wówczas płynie do mamy, brzmi: „czytaj ze zrozumieniem”. Ty wybierasz czy wolisz to, czy odpowiedź od lekarza.
fot. przedstawia fragment ekspozycji w Muzeum Etnograficznym we Wrocławiu
https://agnieszkasawicka.com/2018/07/19/wypisuje-dziecko-ze-szpitala-na-wlasne-zadanie/
https://agnieszkasawicka.com/2020/02/05/pomoc-dorazna/
https://agnieszkasawicka.com/2019/10/18/jak-przetrwac-w-szpitalu-z-chorym-dzieckiem/