Wypis jest to zarówno czynność zakończenia hospitalizacji jak i wydanie dokumentu potwierdzającego tę czynność. Zwyczajowo terminem wypis określa się też dokument, który lekarz wydaje rodzicom. Karta wypisowa, zwana kartą informacyjną leczenia szpitalnego, zawiera wszelkie niezbędne informacje, w tym wyniki badań dodatkowych, jakie wykonywano dziecku oraz tzw. epikryzę. Epikryza opisuje w skrócie pobyt dziecka w szpitalu. Niekiedy zawiera interpretację zgłaszanych objawów czy uzyskanych wyników badań. Na karcie wypisowej znajdują się też zalecenia poszpitalne, kierowane do rodziców.
Zwyczajny tryb wypisu.
Lekarz wypisuje dziecko, kiedy nie potrzebuje ono hospitalizacji. Dziecko nie musi być zupełnie zdrowe, aby zakończyć leczenie szpitalne. Wypisuje się dzieci nie wymagające leczenia szpitalnego, ale mogące kontynuować leczenie w warunkach ambulatoryjnych – czyli w domu.
Przy wypisywaniu z oddziału rodzic podpisuje w historii choroby, że otrzymał kartę informacyjną leczenia szpitalnego i że odbiera dziecko. Może być przy tym poproszony o okazanie dokumentu poświadczającego tożsamość (na przykład dowód osobisty). Co oczywiście nie znaczy, że lekarz jest służbistą i policjantem, jak kiedyś usłyszałam, tylko ma służyć bezpieczeństwu dziecka.
Wypis na żądanie.
Jest trybem wypisu budzącym zawsze ogromne emocje i to po obu stronach opieki: ze strony rodziców jak i lekarzy.
Trudno mi zebrać wszystkie przyczyny, jakie prowadzą do wypisu na żądanie. Moim zdaniem, najbardziej znaczącym jest brak lub utrata zaufania do personelu opiekującego się dzieckiem. Zawsze mnie ta sytuacja zastanawia i skłania do poszukiwania defektów w komunikacji.
Trudno mi czasem zrozumieć sytuację, w której ktoś zgłaszający się po pomoc jednocześnie tę pomoc odrzuca.
Skrajnym przykładem jest dla mnie zgłoszenie się ciężarnej do porodu. Jest przecież powód, dla którego kobieta zdecydowała się urodzić dziecko w szpitalu. Wie, że są tam lekarze, położne, pielęgniarki. Wie, że urodzi w sali porodowej, że dziecko będzie badane. A jednocześnie nie zgadza się na badanie, na opiekę, spotkałam się również z brakiem zgody na poród (?!?) serio.
Rodzice zgłaszają się z chorym dzieckiem, następnie podpisują zgodę na przyjęcie do szpitala. Wiedzą, że z Izby Przyjęć zostaną zaprowadzeni (bo zawsze są prowadzeni przez pielęgniarkę) do oddziału. Zostają przyjęci w oddziale. Potwierdzają swoją zgodę… A kiedy dziecko zostaje zbadane, ma zlecone leki, czasem już pobraną krew do badań (a czasem jeszcze nie), rodzice nagle zmieniają zdanie i decydują się opuścić oddział wraz z dzieckiem.
Skąd nagła zmiana decyzji? Rzadko udaje mi się uzyskać odpowiedź na to pytanie, choć zawsze mnie to zastanawia.
Jednego argumentu nie pojmuję – nie wiedzieliśmy, że zostajemy przyjęci do szpitala. To akurat jest coś, co wielokrotnie tłumaczę i pytam, czy rodzic rozumie. Rozumie. A potem mówi, że nie rozumiał. Ja nie wiem, czemu tak robi? Zdarzyło się kiedyś Tobie tak zrobić? Może podpowiesz mi, z czego to wynika. Być może wtedy zmieniłabym coś w swoim zachowaniu, żeby uniknąć niedomówień. Póki co nie wiem nawet, na ile mam wpływ na tę sytuację.
Zawsze rodzice muszą podpisać dokumentację medyczną i w niej wyrazić swoją wolę opuszczenia szpitala. Co ciekawe, spotykamy się czasem z odmową mimo kategorycznych i głośnych żądań. Ja zawsze mam podejrzenia, czy decyzja jest podjęta świadomie, jeśli opiekun dziecka nie chce jej podpisać. Bo czemu ma nie podpisać?
Nie ma jednej gotowej „formułki” do podpisania. Jeśli rodzic na opory przed podpisywaniem jakiegokolwiek gotowego dokumentu, może napisać własnymi słowami. I podpisać.
Czy każde dziecko można wypisać na żądanie?
Nie. Jest szczególna sytuacja, kiedy lekarz nie wyraża zgody. Jeśli dziecko znajduje się w sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia. To oznacza, że na przykład nie można zabrać dziecka z Oddziału Intensywnej Opieki Medycznej, jeśli jest na wspomaganym oddechu albo nieprzytomne. Albo jeśli jest niemowlęciem z sepsą na Oddziale Pediatrycznym. Zgadzam się, że trudno przewidzieć wszystkie sytuacje, jednak są stany chorobowe, które nagle pozbawione opieki medycznej mogą w szybkim czasie się źle skończyć. Są też sytuacje, kiedy lekarz nie ma pewności, w jakim stanie znajduje się dziecko, to dotyczy szczególnie noworodka. U nowo narodzonego małego człowieka wszystko przebiega szybciej, dynamiczniej i groźniej niż u starszych dzieci. A jeśli lekarz nie miał szansy zbadania dziecka, nie wie, czy ono przeżyje drogę ze szpitala czy będzie bezpieczne.
Czy o wypisie decydują procedury?
Cóż, zdarza się i tak. Są procedury, które wymagają czasu. Zazwyczaj informuje się rodziców przy przyjmowaniu do oddziału, ile będzie trwała hospitalizacja. Czasem procedura dotyczy przeprowadzanych badań, czasem wewnętrznych ustaleń a czasem jest spowodowana wymogami ubezpieczyciela. Jeszcze do niedawna podnoszono głośno sprawę przedłużania hospitalizacji w oddziałach dziecięcych do 4 dni, aby szpital mógł pokryć koszty pobytu dziecka z pieniędzy z ubezpieczenia.
Czy wypis na żądanie jest wilczym biletem?
No właśnie – nie. Wielu rodziców obawia się, że podejmując decyzję o wcześniejszym, niż lekarze zalecają, zakończeniu hospitalizacji, nie będą mogli być z powrotem przyjęci do tego samego szpitala. Może tak być, że nie uzyskają miejsca w tym samym oddziale, co wynika z kolejki pacjentów. Ale pamiętaj, że wypis na żądanie nie zamyka drogi powrotnej.
Mnie zawsze będzie interesowała kwestia, czy wypisu na żądanie dało się zapobiec. Wierzę, ze walcząc o wzajemne zaufanie jesteśmy w stanie go uniknąć.
Powiązane wpisy: Świadoma decyzja o zdrowiu dziecka. Masz odwagę ją podpisać?
Jak przygotować się do pobytu w szpitalu z chorym dzieckiem i przetrwać?
fot. depositphotos.com
Dzień dobry, mam takie pytanie, pod koniec miesiąca mamy planowe badania na oddziale, z tego co wiem badania trwają jeden dzień, ale każą zostać na noc, wolałbym tego uniknąć bo moje dziecko w tym miesiącu trochę już spędziło w szpitalu, gdzie właściwie zajęli się czymś innym niż tym z czym przyszliśmy, po wyjściu i tak musiałam udać się do lekarza ponieważ dziecko miało anginę i nikt się tym nie zajął. Pani doktor coś się wydawało i milion badań, a potem skierowanie i od razu nas tam umówiła, dowiedzieliśmy się przy wypisie. Moje dziecko ciężko znosi noce w szpitalu, nie ma tu stanu zagrożenia życia, czy mogę się nie zgodzić na pozostawienie syna na noc? Pozdrawiam.
Witam.
Zastanawiamy się co zrobić. Czy nie wypisać się ze szpitala na zadanie. Syn urodził się 24.06.2022 wszystko poszło prawidłowo. Wypis miał być w poniedziałek 27.06 ale stwierdzono podwyższone Crp wynik 12. Dostajemy info ze jak będzie spadać to wychodzimy na drugi dzień. We wtorek wynik 8.6 nadal brak wypisu dodatkowo zrobiono badanie USG płuc. Kolejny dzien 8.4 nadal brak wypisu. Kolejny dzień wzrost CRP do 10.
W piątek znowu delikanty zwiększony wynik. I tu dopiero się pojawia badanie posiew moczu u synka. Oczywiście zapeniwnie że jak nic nie będzie to wychodzimy. W sobotę lekarz oznajmia że crp jest 16 ipojawiają się bakterie w moczu. Włączają antybiotyk ampicylina. Nasptwnie w poniedziałek informacja od następnego lekarza że posiew negatywny i nie ma żadnych bakterii. Antybiotyk podany w ciemno. (dodam że żona była z pozytywnym Gbs antybiotyk podany podczas porodu) Nasptwnie znowu badanie crp wynik 14 po 5 dniach antybiotyku. Kolejny lekarz mówi że to chyba coś z jelitami małego i powinniśmy wyjść do domu tylko dobierzmy antybiotyk dk 5dni. Znowu zmiana lekarza w kolejnym dniu i informacja o włączeniu dodatkowego antybiotyku. Tu pojawiają się nasze protesty e nie takie były ustalenia. To dogadujemy z lekarzem ze wystarcza 3 dni antybiotyku i pełna 7 dawek tej apucykiny (która nic nie zmienia) i informacja ze po tych 3 dniach jak crp spadnie wychodzimy. Wczoraj informacja ze jak włączyliśmy nowy antybiotyk to dopiero po pełnej dawce 5 dni może nas wypiszą. Rozważamy wypis na własne rzadanie przez ciągle zmiany w prowadzeniu dziecka. Lekarze całkowicie nie informują nas o stanach dziecka. Co badają co podejrzewają. Dopytywanie o stan dziecka o infrocje często jest traktowane jako atak na lekarzy. Komunikacja z lekarzami w szpitalu ejst straszna i co lekarz to zmiana zdania j planu potrsedniego lekarza. Itp. Dlatego myślę o wypisaniu dziecka. Lekarze sami powrawarzaja ze nie wiedz co jest dziecku a wszytko jest dobrze tylkk crp podwyższone. Ddlatego mam zamiar wypisać żonę i dziecko że szpitala. Jutro ma być zbadane crp mam nadzieję że wynik będzie już ujemy.
Mieliśmy taka sytuację. Syn 13 msc. Miał trafił na oddział alergologiczny z powodu strasznej wysypki na skórze i twarzy. Po wejściu na izbę okazało się że syn ma covid.. Położyli nas na oddział covidowy. Gdzie wokół latało pełno dzieci z jelitówką.. Byłam z synem 2 doby. Już po 1 dobie, zmiany skórne znacznie opadły tak jak i opuchlizna. Po 2 dobie wypisałam syna na żądanie. Bałam się że syn przyszedł z wysypka co się okazało że może być spowodowana covidem, a zaraził by się jelitówką.. Pani doktor powiedziała że syn jest w dobrym stanie więc zgodziła się na wypis na żądanie. Dostaliśmy tylko receptę na antybiotyk i maści.
Córka 12 lat została sama w szpitalu, bo nie mogłam z nią zostać z przyczyn osobistych. Najzwyczajniej w świecie nie dała rady psychicznie tym bardziej że nigdy wcześniej nie była w podobnej sytuacji. Została przyjęta w czwartek więc zbliżał się weekend w który oczywiście żadnych badań się nie robi. Wytrzymała jedną noc i musiałam po nią jechać. Oczywiście chodzi o sytuację nie zagrażającą życiu.
Zdecydowanie muszę poruszyć ten temat. Pierwszy mój wypis na żądanie był w dniu porodu mojego synka. Trafiłam na porodówkę po 2 dniach wymiotów. Bez możliwości zjedzenia czegokolwiek. Kiedy zostałam przyjęta na oddział okazało się, że skurcze są co 4 minuty. Po pierwszym badaniu, przedstawieniu dokumentów, zalecanej cc dowiedziałam się, że mam teraz odpoczywać bo nad ranem rodzimy, a muszę mieć siłę. Nie wiem czy ktoś próbował spać na porodówce ? Ja słysząc przeraźliwie krzyki nie zmrużyłam oka nawet na minutę, dodatkowo okropne skurcze łydek wykanczały. Kiedy poprosiłam o magnez albo o kroplówkę na wzmocnienie usłyszałam, że tu się rodzi a nie leczy. Nad ranem dowiedziałam sie, ze krwawię jakby to była moja wina i że spróbujemy urodzić naturalne. Wtedy zrobiłam szybki telefon do swojego lekarza, który bez zastanowienia powiedział: prosze sie natychmiast wypisać na własne żądanie, a on już szykuje salę na cc. Tak rodząca może się wypisać na żądanie !!! Nie muszę dodawać, że od razu tam dostałam kroplówkę i poczułam jak wraca życie we mnie 🙂
Druga sytuacja jest dziś. Kiedy synek był leczony 3 dni na pęcherz, bo nie było wyników posiewu. Po 3 dniach jest wyniki okazało się że jest czysto. USG czysto. RTG płuc czysto. Lekarka przyszła szukać przyczyny okazało się że przeoczyła anginę ropną w gardle. Synek dostaje biotraxon dożylnie już 5 dzień. Mamy zalecone kolejne 5. Dzwonilam do lekarza prywatnie, który zgodził się poprowadzić synka dalej w domu na zinnacie. Dodam, że szpital jest przepełniony. Synek przeżywa wszystko. Do wczoraj lezelismy z dziewczynką, która ma mononukleoze zakaźna. Jak można 2 dzieci z taką chorobą obok siebie położyć ? Oprócz tego co drugie dziecko ma zapalenie płuc lub oskrzeli. Uznałam, że bezpieczniej będzie w domu
Ja właśnie dziś chcę wyjść z dzieckiem że szpital, albo za zgodą lekarza albo na własne żądanie. Czemu? Proste. Trafiliśmy dwa dni temu. Dwulatek z wymiotami i lekkim odwodnieniem. Pierwsza noc- nawodnili. Potem rano jeszcze jedna kroplowka. I od wczoraj od 10 rano nic więcej, tylko może pić wodę i to co dostanie: dwie miseczki zabarwionej wody (niby rosół). Co usłyszałam wieczorem? Że marudny, płaczliwy, jeszcze źle się czuje. A on jest głodny! Czuje się już dobrze, marudzi i płacze bo chce jeść, mama jeść, jeść… Łaskawie wieczorem dali mu kilak chrupkow kukurydzianych, rano będzie treściwe śniadanie. I co się właśnie dowiedziałam? Że on na śniadanie znów dostanie tą pseudo zupę bo lekarz w komputerze nie zmienił…. Czyli mam siedzieć, z głodującym dzieckiem bo tak? Bo oni chcą obserwować? Jak on ma dojść do siebie jak jest osłabiony z głodu? Więc tak, idę do domu. Zajmę się moim dzieckiem, tak, jak myślałam że zajmą się tu.
Szpitale wogole nie dbają o najmlodszych pacjentów. Dziecko 1,5 roku tafiło do szpitala z biegunka i wymiotami w stanie odwodnienia i prawie mdlejącym(czekanie godzinami z dzieckiem na rekach, bo wózka nie wolno wprowadzić). Zlecono badania i wykluczono Rotawirusa i Adenowirusa(podejrzewano innegi wirusa , ale szpital nie wykonuje badan na jego ustalenie) Dziecko wymeczone po 4 dniach ciężkiej choroby(odwodnienie, zmęczenie itp.), nastepuje pierwszy dzien poprawy. I w tym wlasnie dniu szpital dostawia łóżko i umieszcza w sali z dzieckiem drugie dziecko, które ma potwierdzonego Rotawirusa(sala 2mx3m) majac gdzies ze oslabione dziecko zarazi się wirusem, ktory podowuje rowniez wymioty i biegunke.
Żona z synkiem (noworodkiem 11 dyniowym w dniu dzisiejszym) od ubiegłego czwartku (synek miał wtedy 8 dni) trafiła do szpitala z żółtaczka u naszego maluszka.
Od czwartku w naszej ocenie w szpitalu dziecięcym w Bydgoszczy nic się nie dzieje. Lekarz jest raz dziennie na porannym obchodzie i wtedy są jakieś tam badania robione(pomiar bilirubiny bilirubinowetrem) wynik 10.3 . Na pytania jak wygląda sytuacja co dalej odpowiedzi są teraz się nie zajmujemy żółtaczka musimy sprawdzić inne zeczy i tak od piątku dzień w dzień jest powtarzane musimy to musimy tamto a jak już są zrobione jakieś inne badania to brak informacji o ich wynikach. Nerwowo nie wytrzymałem i na izbie przyjęć uzyskałem tel na oddział bo oczywiście na stronie szpitala telefon na oddział jest pilnie strzeżona tajemnica. Dzwoniąc i chcąc uzyskać jakieś konkretne informacje usłyszałem że sprawdzamy i czemu pan tu dzwoni niech się pan żony pyta ona wszystko wie. A problem jest taki że żona nie uzyskuje żadnych informacji, na pytanie ile jeszcze będzie z synkiem w szpitalu uzyskała informacje że no może nawet miesiąc. W moim odczuciu to widzę że w szpitalu odbywa się bicie piany i ściąganie kasiorki z NFZ za pacjenta. Zastanawiamy się nad wypisaniem małego ze szpitala na własną rękę ale pytanie czy po takim wypisaniu się będziemy mogli liczyć na jakąś pomoc w innej placówce medycznej? W ogóle jak mamy teraz postąpić gdzie szukać pomocy? Położna środowiskowa dzwoniła do żony to była zdziwiona że jeszcze są w szpitalu.
Najprościej powiem tak, że im mniejsze dziecko, tym każdy proces bardziej burzliwy i tym trudniej przewidzieć przebieg każdej praktycznie choroby. Nie dziwię się, że lekarzom trudno podać datę wypisu. Ciekawi mnie, co sprawia, że żona czuje się niedoinformowana i jakich informacji potrzebuje? Najszybciej pomoc uzyskacie właśnie w tym oddziale, tu ma Pan przewagę – tu już jest dziecko ze swoją mamą, są lekarze i pielęgniarki, nigdzie nie będzie bliżej ani szybciej. Proponuję, aby żona spisała wasze konkretne pytania i potem zadała je lekarzom. Z doświadczenia ze Szpitala Dziecięcego wiem, że najpóźniej w dniu wypisu rozwiewają się wszelkie wątpliwości, kiedy rodzic widzi wynik każdego badania, ustosunkowanie się do niego oraz wnioski lekarzy, na karcie informacyjnej.
Pana wpis o wyłudzaniu pieniędzy przez ten szpital z NFZ jak najbardziej na miejscu. Przybyliśmy na badania kontrolne (dziecko zdrowe)te zostały zrobione w dwa dni. Dziś jest trzeci ale pani prosi byśmy zostali kolejny. Pytam o wyniki badań -jest wszystko ok pytam po co mamy siedzieć czy planowane jest jakieś dodatkowe badanie pada odpowiedź nie. Wychodzimy na własne żądanie nie będziemy obciążać budżetu państwa bi napychać kasy szpitalowi.
U nas to zwodzenie, przeciąganie. Przerzucanie winy na laboratorium że wynik wyszedł nie jednoznaczny. Moje 10 dniowe dziecko jest cały czas na antybiotyku, podaje mu się bez mojej zgody steryd żeby zabliźnić cięcie na policzku dziewczynki przy cesarce. Najpierw nazwano to maścią na ‚udrapniecie’ a dopiero podczas rozmowy z ordynatorem poinformowano że to steryd. Wynik CRP od 5 dni wynosi 5. Jednak po tygodniu w wyniki posiewu stwierdzono ‚zanieczyszczenia’ i laborantka nie opisze wyniku jako ‚negatywny’. W związku z czym moje dziecko przez kolejne dni ma ładowany w siebie antybiotyk, profilaktycznie? Posiew powtórzono. Dziecko prócz CRP w dniu porodu 51, nie gorączkowało, ma już wagę urodzeniowa. Prześwietlenie płuc i usg nic nie wykazały. Mnie codziennie próbują wypisać, tłumacze się karmieniem piersią, dziś mija 10 dzień w szpitalu. Pani neontolog nie chciała się za mną wstawić na położnictwie abym nie otrzymała wypisu. Mleka dowozić nie można, pandemia, odwiedzin nie ma, pandemia to jak ja mam wyjść i zostawić dziecko. Które ma wszystkie wyniki prawidłowe, prócz jednego niejednoznacznego prawdopodobnie zanieczyszczonego podczas pobierania…. We mnie wzbudza się strach i poczucie winy. Bo to mi się wody sączyły dobę, bo to ja miałam dodatni wynik gbs, tylko to ja po przyjęciu na oddział czekałam 3 godz na podanie leki po jaki w pierwszej kolejności przyjechałam! bez skurczy, z 1,5 cm rozwarciem. Nie dam się zastraszyć ze jeśli wyjdę to nigdzie nikt mnie nie przyjmie z dzieckiem bo jest pandemia! To nie ludzie grać tak na emocjach młodej matki, nikt mi w szpitalu nie pomoże bo przecież odwiedzin nie ma. Telefonu również wnieść nie można zakaz…..dobrze ze w dniu porodu udało się córce zrobić 2 zdjęcia tyle tylko udało się tacie, nie dotknął jej jeszcze….😔
Jestem od piątku w szpitalu z 3letnia córką. Zostałyśmy skierowane przez pediatra z przychodnia z: 'nieokreślonym zapaleniem płuc’?!?
Od piątku dziecko ma podawany antybiotyk, inhalacje.
Juz wczoraj była znaczna poprawa. Doktor powiedział , że nawet nie słychać świstów w płucach, które bylo słychać w dniu przyjęcia. Corka dużo lepiej się czuje, saturacja tez juz się ustabilizowała, bo od początku pobytu byl podawany tlen. Miałyśmy dzisiaj wyjść do domu. Niestety jest Pani ordynator, ktora jeszcze skierowała corke dzisiaj na RTG płuc. A ja musiałam podpisać zgodę na badanie (wbrew mojej woli, 'że nie jestem w ciąży’, mimo, że nie mam takiej pewnosci, ponieważ staramy się o drugie dziecko z mężem.) Bo musiałam na badaniu byc z dzieckiem. Co zrobić, żeby wyjść do domu.? Dodam, że córką jak tylko widzi, że pielegniarka wchodzi do sali, albo lekarz to dostaje takiego płaczu, ze poznirj bardzo długo zajmuje mi ją uspokoić, bo tak się boi.
Jestem właśnie z synkiem w szpitalu na oddziale dla noworodków, bo synio ma dopiero kilka dni. Skierowała nas tutaj p. Doktor ze szpitala, w którym rodziłam, aby kontynuować diagnostykę arytmii, którą synio miał już w życiu płodowym. (Synio miał miarowy puls już w ostatnim tygodniu ciąży, po urodzeniu na kilku zapisach ekg tez nie wykryli zaburzeń). W ramach diagnostyki mieli nam zrobić badanie Holtera. Na badanie czekaliśmy 4 dni, ponieważ szpital nie dysponuje wystarczającą ilością tego sprzętu – ok, rozumiem. W końcu podłączyli synowi aparat, zapomnieli dać mi instrukcji co robić, jak się zachowywać, które czynności zapisywać itp. Sama musiałam dopytywać o takie rzeczy – ok, przemilczałam. Wynik pierwszego Holtera wyszedł zły, ponieważ synio jest bardzo ruchliwym dzieckiem, a diody nie zostały odpowiednio zabezpieczone i prawdopodobnie w przypływie swojego wiercenia je naruszył. W tym momencie minął już ponad tydzień jak jestem z małym w szpitalu. Wczoraj powtórzyli mu Holtera… boje się, ze znowu zapis nie będzie czytelny. Dodatkowo wykryli powiększenie miedniczki przy nerce. Wczoraj pobierali posiew moczu- wiązało się to z 40 minutami krzyku w niebogłosy synia. Dzisiaj przychodzi pani prowadząca i mówi mi, ze jeszcze raz trzeba pobrać próbkę, bo posiew był zanieczyszczony… skończyła się moja cierpliwość. Jutro planuję wypisać się na własne żądanie, nawet jeżeli w moczu wykryją bakterie. Upewniłam się już, że nie ma problemu z wizytami u lekarza pediatry w przychodni. Jeżeli będzie taki problem, to pójdę prywatnie. Nie wiem czy mam słuszność, boję się, że coś źle robię, ale nie ufam już temu co dzieje się w tym szpitalu. Wolę mieć synia w domu i wiedzieć, że nie złapie jakiś dodatkowych infekcji. Co robić, poradź, jeśli możesz.
Ja mam tylko pewną wątpliwość. Co zrobisz, jeśli wyjdą bakterie w moczu i lekarza powiedzą, że jest infekcja w drogach moczowych? Żaden pediatra, nawet prywatnie, nie będzie leczył noworodka w domu. Zastanów się jeszcze, pogadaj z mężem, z lekarzem, z ordynatorem. Powiedz im, że cierpliwości ci brakuje. Jakie jest Twoim zdaniem najlepsze rozwiązanie, patrząc ze strony dziecka?
Jestem z 6-letnią corką 3 dobę w szpitalu. Lekarz skierował nas na badania diagnostyczne – nawracające bóle brzucha. Przez 2 doby badania, 3 doba – czekamy na kupę do analizy. Mała jest na diecie bez mięsa, warzyw i owoców. Zaparcia straszne – nie ma zbyt wiele błonnika w białym chlebie, mleku, ryżu i makaronie. Dziś od 19:00 możemy oddać kał. Od rana walczymy z nudą, głodem (nie chce jeść ciągle tego samego – nie dziwię się). Brzuch ją nie boli. Jeśli zrobi kupę – wychodzimy na żądanie. Innych badań nie ma zleconych. Wszystkie poprzednie wyniki są w normie. Nie widzę sensu, żeby być tutaj do kolejnego dnia i łaskawie wyczekiwać wypisu. Mam jeszcze jedną młodszą córkę w domu. Nie chcę też nas narażać na inne choroby. Codziennie są nowe przyjęcia 🙁
Ja się zastanawiam nad wypisaniem dziecka na własne żądanie. Powód? Od porodu minęło 5 dni, w pierwszych badaniach wyszło CRP podwyższone ale w następnych już spadło i dalej nie badali już CRP, wczoraj wyszła nam żółtaczka (podwyższony wynik) no i dlatego jeszcze jesteśmy w szpitalu. Jeśli wynik jutro rano wyjdzie nam mniejszy to raczej wypiszę malutką na własne żądanie.
Prawda jest taka że gdyby nie te CRP to by żadnej żółtaczki się nie dopatrzyli i byśmy były w domku. To jest moje trzecie dziecko a z drugim miałam tak że wyszliśmy ze szpitala i tą żółtaczkę przeszliśmy w domu pod kontrolą położnej która przyjeżdżała co tydzień i było wszystko w porządku.
Ja również myślę o wypisie na własne żądanie, od pierwszych 2 godzin życia mojego syna nie widzę go już ponad 4 tygodnie ! 🙁 powod to zapalenie płuc wrodzone, od 2 tyg nie dostaje antybiotyku, Panie nie chcą go wypisać bo 1.5 tyg temu doprowadziły syna do ciężkiego odparzenia pośladków i ciągle mi powtarzają ze skórą na pupie jest w złym stanie a one muszą mi oddać dziecko nieskazitelne. Wole małemu wietrzyć pupke w domu i pielęgnować niż chodzić z butelka mleka odciągniętego i pozbawiać się widzeń, mleka w piersi i nabywać się depresji!
Witam. Syn trafił do szpitala z zapaleniem oskrzeli z dusznością. Duszność już mu minęła. Zastanawiam się nad wyjściem z szpitala na żądanie. Czy jeśli wypisze go sama to dostanie jakąś receptę na leki na dalsze leczenie w domu? Czy powinniśmy pójść prywatnie do lekarza?
Wypis na żądanie wynika z braku akceptacji proponowanego przez szpital leczenia. Lekarz musi zdecydować, czy dziecko wymaga hospitalizacji czy leczenia ambulatoryjnego. Wystawiając receptę, leczy dziecko ambulatoryjnie, czyli w domu. Jeśli zaś w ocenie lekarzy dziecko powinno zostać w szpitalu a Pani się nie zgadza, to na Pani spoczywa odpowiedzialność za dziecko po opuszczeniu szpitala, w tym za dalsze leczenie. Sugerowałabym porozmawiać w tej sytuacji z lekarzem prowadzącym.
A ja właśnie siedzę na sali szpitalnej, wyjście miało być dziś, przeniesiono na jutro… Zapalenie płuc i oskrzeli, tylko inhalacje, nie wdrożono innego sposobu leczenia . 7 doba…
Wczoraj sąsiad Synka wyjechał na odcinek biegunkowy. My bez wymiotów, z jedną luźna kupa, poszła do badania. Jeśli będą chcieli Nas przenieść na biegunkowy, wypisujemy sie. Powód? Podziękujemy za dodatkowe wirusy…
Witam,trafiłam 19.02do szpitala z półrocznym synkiem bo strasznie kaszlal.Pozrobieniu badaniach okazuje się że nie ma zapalenia płuc ani oskrzeli…problem jest taki że nie mam z kim zostawić 2dziecka (córka 4latka)i chciał nie chciał będę musiała wypisać syna na własną zadanie (pomyślałam o tym również aby zatrudnić pielęgniarkę w razie czego aby przychodziła do synka)
Witam leze z synkiem od soboty . zdiagnozowano zapalenie uszkow obu i lekie zapalenie oskrzelikow. Jednak od poniedzialku po podaniu antybiotyku i innych lekow. Stan mojego synka ( na dzien dzisiejszy -czwartek) jezt owiele lepszy . czemamy tylko za badamoem ponownym laryngoga. I teraz twkwi problem bo jesli beda badanoa ok to chciala bym z synkiem wyjsc na wlasne zadanie. A lekaz twoerdzi ze kolejny weekend do poniedzialku musi mnie przetrzumac.
Skoro leczenie jest juz lepsze i objawy ustapily to chyba moge dpkonczyc leczenie w domu .
Zostałam przyjęta 23.01 czwartek o 3 nad ranem z czteromiesięczna córka do szpitala ze względu na zapalenie krtani i tchawicy. W piętek podjęto decyzję o włączeniu antybiotyku ze względu na pokrtaniowe zapalenie oskrzeli. Córka jest po trzech dawkach antybiotyku i jest coraz gorsza. Jest mi mówione że po pierwszych dawkach zawsze jest gorzej a potem będzie lepiej. Jednak ja mam sporo obaw co do tego i myślę o zmianie szpitala. Aczkolwiek sama niewiem może tak jest faktycznie. Proszę o pomoc niewiem co robić…….
Ja dwa dni temu wpisałem 12 miesięczną córkę że szpitala. Trafiliśmy tam z wymiotami, które ustąpiły po 3 godzinach nim dostałyśmy pierwsze kroplówki z glukozą i elektrolitami. Dziecko z godziny nla godzinę czuło się lepiej i nie mogłam zabawić jej niczym żeby spokojnie siedziała, bo kolejna kroplowka się nie skończyła. Na drugi dzień badania moczu i kału. Morfologia. Wszystko ok. No i u mnie w tym momencie zaczęły się ostre wymioty. Ordynator od razu pokazał mi drzwi wyjściowe, że nie mogę zostać na oddziale, że maż musi mnie zmienić. Problem w tym, że on też był chory na to samo, a po drugie nigdy nie zostawał z dzieckiem 24h/dobę. Wysłaliśmy się na własne żądanie, bo po prostu nie mieliśmy innego wyjścia. Mam straszne wyrzuty sumienia, że nie zostaliśmy trzecia dobę dla własnego spokoju, a co jak pokazano mi drzwi…
Justyna, piszesz o wyrzutach sumienia. Ale też zauważ, że za bardzo nie miałaś wyjścia, więc zrobiłaś najlepiej jak mogłaś. Pamiętaj, że mimo wypisu na żądanie, zawsze masz możliwość powrotu do szpitala. Pozdrawiam.
Ja myślę o wpisie na własne żądanie, gdyż przebywam z 4 miesięcznym dzieckiem na oddziale neurologii. W regulaminie jest napisane, że dziecko i rodzic mają być bezwzględnie zdrowi a tymczasem panie pielęgniarki i nowo przyjęte dzieci i ich rodzice smarkaja o kaszlą na potęgę… Nikt z tym nic nie robi a lekarze póki co to zastanawiają się co zrobić z moim synkiem i tak bez żadnych badań, opserwacji tkwimy prawie tydzień… Koszmar
Wiesz, w tej sytuacji wcale Ci się nie dziwię, że myślisz o wypisie. Pewnie już opuściłaś oddział szpitalny, więc moja rada będzie spóźniona. Uważam jednak, że zawsze warto zgłosić problem ordynatorowi. Może się okazać, ze wypis będzie i to niekoniecznie na żądanie. Pozdrawiam i jak najmniej szpitala życzę!
Mnie absurd spotkał dziś.. Jestem po porodzie, dziś mieliśmy wychodzić do domu z maluszkiem (mija 7 dni już). Na badanie przychodzi inna pani doktor i co słyszę „nie wypisze was BO NIE ZNAM DZIECKA BO NIE BADALAM GO WCZEŚNIEJ”.!! Jestem wściekła i pierwszy raz mam ochotę wypisać się ze szpitala na własne życzenie, ponieważ nie widzę żadnego powodu dla którego mielibyśmy tu być (żadnych zleconych badań, żadnego leczenia)
Szczerze mówiąc, nie dziwię się, że jest Pani wściekła. Myśl o wypisie jest dla mnie zrozumiała. Współczuję sytuacji, mama nadzieję, że będzie pozytywny koniec.
Agnieszko, mam przekonanie, że najwięcej wypisów zdarza się w sytuacji dziecka „podleczonego” – najgosze objawy ustąpiły, zagrożenie minęło i do wyzdrowienia wystarczy kontynuacja leczenia oraz spokój i bezpieczeństwo. Wtedy zaczyna się walka rozdziców o wypis bo panie pielęgniarki, w swojej rutynie, skutecznie uniemożliwiają sen dziecka badając co 2 godziny każda swój parametr. Rozumiem, że w środku nocy muszą być aktywne u nowoprzyjętych, cięższych pacjentów ale niestety nie działają wybiórczo nie pozwalając na regenerację dzieci już opanowanych. Bywa, że mają małą wprawę lub trudności z epmatią i dziecko doświadcza dodatkowego, zbędnego bólu np przy zmianie wenflonu. Skrócenie pobytu o jeden dzień to radykalne zmniejszenie doświadczeń stresu.
Dziecko zdrowiejące zaczyna „roznosić” przestrzeń w której jest uwięzione i tylko niktórzy rodzice mogą uratować cokolwiek książeczkami, układankami, bajeczkami itp. Jeśli trafi się dziecko aktywne ruchowo to wszyscy dochodzą do granicy panowania nad emocjami. Wypisy na własne żądanie, mam wrażenie, następują właśnie wtedy, kiedy rodzic widzi już więcej korzyści z bycia w domu niż w szpitalu i sytuacja zdrowotna wydaje się być dobra i stabilna. Kiedy jest realne zagrożenie zdrowia i życia dziecka spodziewam się, że nawet bezpardonowe, mahinalne postępowanie personelu łatwiej czymś ważniejszym uzasadnić i wytrzymać.
Tak, masz rację sądząc, że rodzice „zmieniający zdanie” powinni być bardziej wypytani o powód zmiany decyzji. Wypytani i wysłuchani. Bywa, że potrzebują więcej delikatności wobec ich dziecka od wszystkich uczestników opieki medycznej ….bo rodzice i sami z siebie wiedzą, że szpital ratuje życie a nie dobry humor.
Marto, ostatnim zdaniem bardzo trafnie podsumowałaś i całą wypowiedź i problem. Zgadzam się z Tobą, utrzymać dziecko w ryzach szpitalnych wcale nie jest łatwo. Czasem jednak sytuacja nie jest tak oczywista. Myślimy powszechnie, że w szpitalu leżą chore dzieci, w ciężkim stanie. Tymczasem część z nich jest dobrym lub nawet bardzo dobrym stanie ogólnym a hospitalizacji wymagają w celu wykonania pewnych badań diagnostycznych. Niektórych z nich jak na przykład wydzielania hormonów w nocy nie da się przeprowadzić inaczej jak tylko w warunkach szpitalnych, inne zaś można by było, ale się nie da… Postawy rodziców w warunkach szpitalnych są naprawdę przeróżne. Wpływ na chęć przedwczesnego wypisu ma i świadomosć rodzica, i wiek dziecka, i rozpoznanie u dziecka a także to, jaki jest kontakt z lekarzem prowadzącym. Tak jak piszesz – patrzymy na korzyści, jeśli się przedstawi korzyści dla dziecka to i rodzicom łatwiej znieść pobyt w szpitalu.
Pozdrawiam i jak najmniej szpitali życzę.
Jestem mamą trojaczków. W szpitalu mamy być do osiągnięcia przez dziewczyny 2 kg, żeby móc je zaszczepić na gruźlicę. Dziewczyny są zdrowe, wydolne oddechowo i jedzą z butelki. Przy przyjęciu zapewniano nas, że wypiszą wszystkie trzy razem, niestety dziś zaczęto mówić, że dwie jutro osiągną wymaganą wagę, zostaną zaszczepione i po dniu obserwacji wypisane do domu, a trzecia zostanie. Właśnie się zastanawiam nad wypisem trzeciej na własne żądanie. Wiem, że sprawa może trafić do sądu rodzinnego, jednak nie wyobrażam sobie, żeby jedna z córek została w szpitalu. Oczywiście mogłabym być z nią, ale kto wtedy będzie matką dla pozostałych. Dodam, że karmie dziewczyny swoim mlekiem, a do szpitala mam dość daleko.
Ja też wypisuje dziecko na własne zadanie trafiło na zapalenie płuc ma inhalacje z sól i beneduaru odrazu nie chciałam je zostawiać ale groźna mi sądem rodzinnym i mówiłam że nie mogę z nim cały czas być a teraz jak je zostawiam to jest wielki halo i łaska że je zostawiam i śpi a dodam jeszcze że panie pielęgniarki nie robią nic przy niej tylko zastrzyki i tyle
Dziecko z poczatkiem infekcji drog oddechowych, po inhalacji z lekiem swisty ustaly. Drugiego dnia rano podali jeszcze jedna dawke kropelek do inhalacji. Od dwoch dni tu siedze ze zdrowym dzieckiem z katarem i robie inhalacje z soli fizjologicznej (inhalator i sole mam w domu). Mam juz serdecznie dosc, cale dnie nikt nie przychodzi nas badac a zamiast dac sie dziecku wyspac to wieczorem badaja cisnienie, a z samego rana temperature. Dziecko budzi sie z placzem, jest rozbite. Czekam ostatnie 2h na wyniki i jesli cos wymysla to wypisuje sie na zadanie. Drugie dziecko 7 miesieczne musialo zostac w domu z dziadkiem. Czy jest sens? Ostatnim razem przy wyjsciu ze szpitala znow wrocil katar i kaszel, wieczorem juz dziecko sie gorzej czulo. Zlapal cos od nowej sasiadki lozko obok a byl juz prawie zdrowy…
Dodałbym jeszcze jeden powód. Wszystkie badania zrobione w 1 dzień, ale potrzymajmy 3, żeby mieć refundację z NFZ
Dlaczego rodzice wpisują dziecko na własne żądanie? Przypadki z życia wzięte 🙂
1. Brak pełnej informacji o przebiegu leczenia, wynikach badań, o kolejności wykonywania poszczególnych badań, o długości pobytu w szpitalu.
2. Względy finansowe – w niektórych szpitalach rodzice muszą płacić za swój pobyt, o czym rodzice dowiadują się dopiero na oddziale.
3. Złe warunki pobytu, np. przepełnione sale, łóżko na korytarzu.
4. Długi okres oczekiwania na założenie dokumentacji (nawet 6 godz.), co oznacza siedzenie na korytarzu przez kilka godzin.
5. Informacje na drzwiach o panoszących się na oddziale chorobach zakaźnych.
6. Zmiana zdania. Po przemyśleniu jeszcze raz całej sytuacji, bądź pod naciskiem innych członków rodziny, dojście do wniosku, że sytuacja jednak nie jest aż tak poważna, żeby wymagała pobytu w szpitalu.
Myślę, że trafnie podsumowałaś powody zabierania dziecka na żądanie. Mnie zawsze boli powód 6. – zmiana zdania. Szczególnie w sytuacji, kiedy rodzice są poinformowani co do punktów 1-5 i słyszą od lekarzy, że sytuacja jest poważna, a jednak zmieniają zdanie co do pobytu w szpitalu. Pewnie to też zależy od problemu zdrowotnego dziecka. Dzięki za komentarz, myślę, że trafiasz w samo sedno.
Powód zabrania dziecka ze szpitala? Banalny, dziecko czeka na pasowanie na ucznia, w szpitalu miała mieć tylko zlecone badania i zwolniona rano zgodnie z ustaleniami lekarza ale ponieważ lekarz z góry założył że ma głęboko w D że dziecko dostaje histerii bo przecież przygotowywało się do tego dnia od miesiąca a lekarz doskonale wiedział ze nie ma zamiaru dziecka wypuścić w dobę. Czy to taki wielki problem żeby nareszcie lekarze widzieli ludzi a nie cyferki? Małe dzieci nie rozumieją jak dorosły a lekarz mógł przyjąć dziecko dzień później albo poinformować że w tym szpitalu trzymamy na diagnostyce ze 3 dni, bo tak.
Rozumiem problem, bo to się faktycznie zdarza, że hospitalizacja krzyżuje inne plany. Tryb planowy powinien rozwiązać problem, choć jak doświadczenie uczy, nie zawsze. Niektóre oddziały informują o długości hospitalizacji z poziomu rejestracji. Mnie też się zdarzyło wyznaczyć problematyczny termin pobytu, ale nie wynikało to z mojej złej woli tylko z dostępności do densytometrii. Rodzice mieli ciężki wybór, bo nie mogli zrezygnować z badania. Mam nadzieję, że spojrzy Pan na tę sprawę tez w ten sposób, że lekarze nie na wszystko mają wpływ a na terminy to już najmniej. Jakkolwiek uważam, że powinien Pan zostać poinformowany o długości pobytu.