Porady lekarskiej wolę szukać u lekarzy niż w anonimowym Internecie. Dlaczego? Niech za odpowiedź posłuży Ci moja historia:
Był kiedyś taki dzień, kiedy czułam się okropnie przeziębiona i strasznie bolała mnie głowa. W ciągu kilku godzin nie pojawił się ani katar, ani kaszel, za to ból głowy narastał. Opiekowałam się dwójką dzieci, mąż był w podróży służbowej. W pewnym momencie ból się nasilił. Doszły nudności.
Nie wiedziałam już jakie leki zażyć. Nie miałam nikogo, kto mógłby zająć się dziećmi. To był pierwszy i jedyny raz, kiedy zadzwoniłam do męża i przerwałam mu wyjazd. Wrócił tego samego wieczoru. Jeszcze przed północą byłam w szpitalnym łóżku i próbowałam zasnąć.
Z wyniku punkcji lędźwiowej dowiedziałam się, że mam zapalenie opon mózgowo rdzeniowych i na moje szczęście o etiologii wirusowej. Musiałam się nawodnić, brać leki, leżeć i … leżeć. Ból powoli ustępował aż po dwóch tygodniach wróciłam do domu.
Czas spędzony w szpitalu wspominam… całkiem dobrze. Nie wracam do tęsknoty za dziećmi czy mężem. Pamiętam, że bardzo dużo czytałam. Dużo 😊
W telefonie miałam internet. Mam w zwyczaju sprawdzać, co nowego sieć oferuje chorym ludziom. Ludziom, którym ja też oferuję pomoc. Lubię być na bieżąco. Tamtego dnia trafiłam na aplikację do samodiagnozowania. Ogólnie takie aplikacje potrafią być sensowne, oszczędzają twój czas i lekarza, dostarczają wiedzy. Tamta zasypała mnie lawiną pytań.
Odpowiadałam zgodnie z prawdą. Dowiedziałam się z niej, że jestem lekko przeziębiona, powinnam zażyć paracetamol i przesiedzieć w domu 2 dni. Ani słowa na temat wzrastającego ciśnienia śródczaszkowego.
Pomyślałam jak niebezpieczna może być niefachowa interpretacja banalnych na pierwszy rzut oka objawów.
Nie mówię, że przestałam korzystać z Internetu. Co to, to nie! Nadal jest źródłem informacji dla mnie. Unikam porad leczniczych, gotowych nakazów, mówiących co mam robić i co jest dla mnie najlepsze.
Oto porady, jakie ostatnimi czasy, znalazłam w sieci:
1. Musisz robić sobie badania a ja powiem ci jakie.
Musisz. Nie ma rady, musisz. Nie jestem lekarzem, ale powiem Ci, jakich badań potrzebujesz. obowiązkowo badanie tarczycy, bo na pewno masz niedoczynność
Czasem dochodzi do absurdów- dziecko nie słyszy – zrób badania krwi, zapalenie nerek – zmień dietę, pogorszenie widzenia, żądaj morfologii. O miejscu badań laboratoryjnych, o najczęstszych błędach, podejściu do nich i emocjach jakie budzą, już pisałam kilkukrotnie.
2. Lekarz są niekompetentni, ale ja jestem. Pracowałam z lekarzami.
Padają zdania wykluczające się. Jestem skołowana za każdym razem, kiedy czytam. I to na różnych blogach. Nie wiem, to się kopiuje jakoś, powiela?
Jedna blogerka mówi, że przez lata pracowała z lekarzami. I dlatego wie, co, komu i kiedy należy badać. W domyśle – pracowałam z lekarzami to wiem, bo wiem od nich. Ale potem uważa, że lekarze są niekompetentni. Więc dowiedziała się tego od niekompetentnych lekarzy? Czyli ma wiedzę czy nie?
Skołowana zawsze zerkam na notę o mnie i szukam informacji o wykształceniu. Serio, uważam, że można być profesjonalistą w każdym zawodzie, jak na przykład Marta jest dla mnie wzorem profesjonalnego kosmetologa.
Ale dziennikarz piszący o zdrowiu jest kim innym niż dziennikarz piszący porady w sprawach zdrowia. Albo gorzej, w sprawach choroby.
Może, gdyby powstała … instytucja albo towarzystwo, które przyznawałoby dziennikarzom uprawnienia doradztwa medycznego. Ze wszystkimi konsekwencjami. Od refundacji, dawkowania leków po poświadczanie nazwiskiem dokumentów. Ciekawe, ilu byłoby chętnych. Bez tego, bez odpowiedzialności, doradców mamy na pęczki.
Psycholog … czy może doradzać w kwestii zdrowia? Może, kto mu zabroni? Ja na przykład omijam szerokim łukiem psychologa, który mówi mi, jak ma wyglądać moje śniadanie, że mam co miesiąc oznaczać TSH (po co???) i że dieta bezglutenowa jest najlepsza na świecie. Nie tego oczekuję od psychologa. Oczekuję wsparcia i pomocy psychologicznej. Nie raz ją otrzymałam i darzę psychologów chyba największym zaufaniem spośród wszystkich zawodów medycznych.
Tylko jeden psycholog zawiódł moje zaufanie, zaś kilkoro okazało się być profesjonalistami. Z pewną panią psycholog, która pomogła mi najbardziej, kontakt mam do dziś i w razie potrzeby z nią rozmawiam. Cenię ją między innymi za widzę w dziedzinie psychologii, cenię ją za wiedzę, której ja nie mam, dodatkowo popartą doświadczeniem , którego ja też nie mam. Bo nie jestem psychologiem.
Jeśli więc czuję, że psycholog dorada mi poza zakresem, jakiego oczekuję, tracę zaufanie i unikam.
3. Tylko dieta eliminacyjna ma sens.
Jasne, zamiast jeść, odmawiajmy sobie wszystkiego. Słodycze to samo zło, kawałek czekolady zjedzony w 1996 roku do końca życia powinien prześladować Cię w koszmarach. Gorzej, jeśli podałaś ją dziecku. Już nigdy nie wyrośnie na zdrowego człowieka. Dałaś plamę.
Z diety w ogóle powinnaś usunąć wszystko: mięso, bo niezdrowe, pędzone chemią, antybiotykami i hormonami. Zrezygnuj z nabiału, bo tylko niemowlęta piją mleko. Odstaw pszenicę a naleśników nie smaż w ogóle, bo są słodkie i niezdrowe.
Warzywa jedz, ale właściwie też nie, bo nie ma w nich żadnych wartości odżywczych. Wartości są tylko w suplementach. W zasadzie to pij wodę, jedz sałatę (chociaż nie, przecież rośnie przy niemieckiej autostradzie) i łykaj garściami suplemety diety, bo witaminy są najważniejsze.
Ciężko przeżyć na takim odżywianiu. Ciężko jest czytać takie „porady” w sieci.
4. Na pewno masz ukrytą chorobę.
A lekarze albo nie chcą Ci o tym powiedzieć, albo nie odkryli tego jeszcze i sami nie wiedzą.
Wiara w lekarską niekompetencję zaprowadzi Cię prosto do uzdrowicieli i ich leków i terapii. Nie szkodzi , że nie są lekarzami. Przecież nie mają być, bo już ustalili z Tobą, że lekarze się nie znają. Żeby to udowodnić znajdą sposób, aby przekonać Cię o Twojej chorobie. Jest coraz więcej sposobów, nazywanych nawet badaniami diagnostycznymi. A to biorezonanse, badanie żywej kropli krwi, oglądanie języka (dysplazja szyjki macicy, zapalenie płuc, wysięk w kolanie też widać???), oglądanie tęczówki albo wróżenie z ręki czy fusów. Nieważne, chodzi tylko o to, żebyś uwierzyła, że jesteś chora.
Oczywiście, chora na podstępną ukrytą chorobę, którą trudno zdiagnozować. Dawniej borelioza, teraz autyzm i niedoczynność tarczycy. W badaniach masz podwyższony TSH? Masz Hashimoto, nie bierz leków, łykaj tony suplementów, nie słuchaj lekarza, kup naszą dietę.
A może mam ukrytą chorobę? Czy czuję się chora? Czy mogę to zbadać? Uznaną, standaryzowaną metodą?
Jeśli szerokim gestem poruszasz się po świecie Internetu i mediów społecznościowych, nie muszę cię przekonywać jaka moc i potęga w nich leży. Nie muszę cię też przekonywać, że w sprawach tak istotnych jak zdrowie czy życie, warto skorzystać z porady doświadczonej i kompetentnej osoby.
fot. pixabay.com
Przypomina mi się moja historia, która zaczęła się 4 lata temu. Oczywiście nie ignorowałam lekarza, ale przyszedł moment, kiedy lekarka była chętna wypisać mi skierowanie do psychiatry, bo sobie wymyślam chorobę. Potem doszły kolejne objawy i trochę kpienie ze mnie, bo takie nie mogą być. Jak już było źle, wypisała mi skierowanie do specjalisty. Mijały kolejne miesiące, jak po jednym z badań dostałam skierowanie na bardziej szczegółowe i tabletki na krążenie, i migrenowe bóle głowy. Po kolejnym badaniu trafiłam pd razu na oddział szpitala. Oczywiście, że sprawdzałam objawy w Google, ale wyparła, te najgorsze opcje. Ostatecznie Google szybciej postawił dobrą diagnozę, bo lekarka uważała, że symuluję. Była mocno zaskoczona diagnozą na wypisie ze szpitala. Niestety, czasami porady z internetu są szybciej trafione i to jest przerażające.
Nasze historie rzeczywiście się różnią. W Twojej historii znajduję brak zgody między opinią google i lekarza oraz spójną opinię google i lekarzy szpitalnych. U mnie google pomylił się w 100%. Zawsze zachęcam do ostrożności. Oczywiście wiele razy jest tak, ze internet „prawdę nam powie”. Moim zdaniem musimy to weryfikować. Bo kiedy internet się pomyli, to ani tego nie naprawi, ani nie zmierzy sie z konsekwencjami.
Wierzę, że Twoje dalsze doświadczenia przebiegly pomyślnie. Zdrowia życzę!