Dużej odwagi potrzeba, aby pokonać przeszkody na drodze do zmiany żywienia. Najpierw ciężko przekonać dzieci, że zmieniamy sposób jedzenia. Szczególnie, jak jesteś rodzicem czterolatki, dla której czekolada i kakao wystarczyłyby za całe jedzenie świata. A potem już tylko pod górkę … 😀
Odwagi, nie wszystkie dzieci są wybredne.
Czasem dzieci próbują pokarm do 15 razy, zanim zaakceptują nowy smak. I niekoniecznie dotyczy to niemowląt. Sposób działa też u starszych dzieci.
Dzieci jedzące szybko lub wiele porcji.
Podajemy dziecku połowę dotychczasowej porcji. Czyli jeśli zjadało ćwiartkę kurczaka i 4 łyżki ziemniaków, teraz podajesz samo podudzie i 2 łyżki ziemniaków. Jeśli dziecko dalej będzie głodne, dokładasz warzywa. Na przykład 2 surowe marchewki i gotowanego kalafiora.
Dziecko często spożywa posiłki poza domem.
Poza domem, czyli w szkole. Do sklepików wróciły drożdżówki. Sama wspominam je miło, bo nie raz szły mi na ratunek w czasie głodu między lekcjami. Obiady w szkole? Mnie to rozwiązanie ominęło, czego po latach żałuję, można to było inaczej zorganizować.
Obiady w szkole czy tost albo drożdżówka są ok. Niepokojąco dla mnie brzmi raczej obrazek, kiedy chłopiec na oko 10 – letni wchodzi rano do płaziego dyskontu, bierze hot – doga i wciąga go w drodze do szkoły. W tym obrazku jest nadwaga owego chłopca i wrażenie, jakby to było jego codzienne śniadanie. Nie ma nic złego w jednym hot – dogu. Lecz niezdrowy nawyk, codziennego jedzenia hot – doga na śniadanie, w biegu, w czasie marszu do szkoły, to jest to, czego zdecydowanie nie chcemy utrwalać.
Oczywiście, zrobisz, jak zechcesz.
Odwagi, zdrowe jedzenie nie jest drogie i trudno dostępne.
Przekonanie, z którym warto się zmierzyć. Ja wychodzę z założenia, że warzywa są najzdrowsze. Najłatwiejsze do zdobycia jest włoszczyzna. W każdym sklepie, w wersji obrana i nieobrana, droższa. Kupując tańszą, nieobraną, zawsze biję się sama ze sobą, bo najbardziej to nie chce mi się obierać. Czasem kupuję droższą, obraną.
Pakiet włoszczyzny:
starte na surowo = gotowa surówka,
warzywa + ryż albo kasza = obiad,
Ugotowane = zupa.
Nie jest to ani trudno dostępne, ani jakieś super drogie też nie. Warto poświęcić trochę czasu na pochodzenie po targu / straganach i zapoznanie się z cenami kapusty, koperku, buraków. Zauważysz tę oczywistość, że to, co sezonowe, jest też tańsze i że to, co bliżej wejścia, jest droższe.
No, chyba, że ktoś jest takim beztalenciem kulinarnym jak ja 😉 Gotować lubię, pod warunkiem, że zdarza się to rzadziej niż raz na tydzień. Staram się unikać dań gotowych. Najprościej jest wrzucić wszystko, co się da do jednego garnka i poczekać aż się ugotuje = tak robię zupy. Mięso wrzucam do piekarnika – mój przepis na drugie danie. Tak, moja rodzina jest bardzo mięsożerna.
Najtrudniejsze w gotowaniu jest planowanie posiłków, z czego naturalną konsekwencją jest planowanie zakupów. Potem schody nie do pokonania w postaci dźwigania zakupów i przynoszenia ich do domu. Jest to coś, co zniechęca mnie tak bardzo, jak samo chodzenie po sklepach. Na końcu przynoszę wszystkie produkty do domu, układam w szafkach, potem wyjmuję co niektóre , żeby przygotować, patrzę na leżące na blacie kuchennym warzywa… i po prostu nie chce mi się ich obierać. A potem głód zagląda w oczy i zjadam cokolwiek pod ręką, żeby nie paść głodu i zebrać siły do ugotowania obiadu, bo przecież dzieci muszą zjeść obiad. Nawet, jeśli w szkole już jadły. Obłęd jakiś.
Dlatego lubię ratować się najzwyklejszą włoszczyzną. Zawsze, ale to zawsze jest w sklepie. Kiedy jedzenie warzyw, choćby w tej postaci, stanie się nawykiem, będzie już prościej. Będzie to baza, od której rozpoczyna się dalsze rozszerzanie diety. Niczym u niemowlaka, ale tym razem, w wersji dla dorosłych.
Jaki wpływ mają media i reklamy?
Kiedyś jednogłośnie myśleliśmy: reklamy to zło! Że największy wpływ mają na dzieci, że dzieci, jak się naoglądają, to szukają słodyczy i żądają czekoladowego kremu na kanapki. Hmm. Mam wrażenie, że reklam jedzenia jest coraz mniej.
Ostatnimi czasy pojawiają się reklamy marketów i dyskontów a swoją ofertę opierają na przykład o promowanie świeżych warzyw. Moja ulubiona reklama, to była ta, w której wystąpił profesor Jarosz. Przyznam, że łatwiej jej uległam niż reklamom batonów i chipsów. Wygląda mi na to, że nawet media i świat reklamy zauważył, że ludzi irytują reklamy słodyczy kierowane do dzieci.
Zalecenia żywieniowe wprowadza się w rodzinach, aby utrwalić odpowiednie wzorce zachowań. Zachowań, które pozwolą dziecku jak najdłużej cieszyć się zdrowiem i nie przybierać nadmiernie na wadze. Poradę żywieniową można uzyskać od dietetyka. Swój plan żywieniowy jak najbardziej można konsultować z lekarzem.
E. P. Parkins, S. Kumanyika, N. Stettler „Jak w praktyce stosować zalecenia żywieniowe w zapobieganiu i leczeniu otyłości u dzieci?” Medycyna Praktyczna- Pediatria, 1(79) 2012.
fot.: Alexas_Fotos/ pixabay.com