Dlaczego tak często masz poczucie, że lekarz nie wysłuchał Cię do końca?

Niezrozumiała odpowiedź, skomplikowane słownictwo, brak kontaktu wzrokowego czy skracanie Twoich wypowiedzi. To wszystko każdy pacjent odbiera jako brak zainteresowania jego osobą ze strony lekarza. Wyjaśnię Ci, że nie zawsze tak jest.

Zaczynasz mówić a lekarz po jakiś czasie Ci przerywa

Chcesz wyjaśnić jak najlepiej, co Ci dolega. Zaczynasz „bo ja mam alergię” i dalej opowiadasz o katarze, jaki spotkał Cię od kilku dni.

Albo opowiadasz o przebytej kilka lat temu operacji i sugerujesz, że bóle głowy mają związek ze znieczuleniem.

W ten sposób próbujesz wytłumaczyć że to, co aktualnie Ci dolega, ma związek z konkretną sprawą z przeszłości.

Lekarz może dojść do podobnego wniosku. Ale opierając się na jednym objawie zawęża pole widzenia. Lekarz zawsze będzie dążył do tego, aby poznać twoją historię choroby szerzej.

Do celu prowadzą dwie drowi. To jak zarzucanie sieci. Najpierw pytamy szeroko o ogólne sprawy, aby tam, gdzie to najbardziej podejrzane, skupiać się na szczegółach i następnie drążyć w głąb.

Przykład:

Pacjentka zgłosiła się do lekarza z powodu bólu w klatce piersiowej. Bóle odczuwa od kilku dni, mają charakter kłujący, lokalizuje je jednym palcem. To, co opowiedziałam w tym jednym zdaniu, lekarz musi wyłuskać z całej opowieści. O tym, jak to autobusem jechała do kuzynki na obiad, który był smaczny, ale nie zrobiła wedle przepisu, i po jedzeniu wystąpił ból. A autobus był linii o numerze…

Lekarz w pewnym momencie, kiedy usłyszy kluczowe słowo, przerwie wypowiedź i będzie dopytywał o szczegóły. W naszym przypadku skupi się na tym, że ból pojawił się po posiłku. To akurat ma znaczenie, to już jest różnicowanie bólu, element diagnostyki.

To, że lekarz Ci przerywa, wynika z tego, że ma schemat zbierania informacji rozbieżny z Twoim schematem udzielana odpowiedzi. Rozbudowane historie lekarze skracają.

To, że lekarz kieruje rozmową, świadczy moim zdaniem o jego zaangażowaniu w rozmowę. Jeśli puszczałby mimo uszu Twoje słowa, w ogóle by Ci nie przerwał. Kilka razy by pokiwał głową a potem wystawił rachunek 😉

Nawet, jeśli czasem bywa inaczej, to w mojej opinii przerywanie wypowiedzi nie świadczy o tym, że lekarz Cię nie słucha.

Lekarz zadaje Ci wiele pytań, na które oczekuje krótkich odpowiedzi

Ty się rozkręcasz a lekarz dopytuje.

Przykładowo opowiadasz o katarze u dziecka. Mówisz o tym, ze wieczorem był w lewej dziurce w nosie, nad ranem ciężko było wydmuchać a po południu znowu pojawił się w prawej dziurce a potem w lewej też. Lekarzowi to wystarczy. Nie musi słyszeć aż tak szczegółowego sprawozdania z obecności kataru w nosie przez kolejne trzy dni. Może więc zakończyć twoją opowieść o katarze, pytając o jego kolor albo konsystencję. Jeśli tutaj popłyniesz, ze kolor błękitny albo będziesz tłumaczyć odcień #0000FF, to lekarz też może CI przerwać, gdyż dalsza opowieść na temat koloru nie wniesie już nic więcej. Jedno słowo w odpowiedzi wystarczy.

Zadawanie licznych pytań i skracanie czasu odpowiedzi ma na celu jak najszybsze dojście do sedna sprawy.

Poruszasz więcej niż jeden problem. Słyszysz, że tym zajmiecie się na następnej wizycie.

Przykład. Przyjęłam niedawno pacjenta. Chłopiec, nastolatek, był akurat przeziębiony. Ponieważ dokuczał mu ból gardła, był przekonany o anginie. Dokładne badanie gardła, ocena migdałków, badanie węzłów chłonnych, spojówek i osłuchanie serca upewniło mnie, że zgłaszane przez chłopca objawy wynikały z przeziębienia. Badaniem podmiotowym i przedmiotowym wykluczyłam anginę. Napisałam zalecenia, recepta była niepotrzebna. kiedy dałam mamie chłopca kartkę z zaleceniami, ona mówi:

 – jeszcze jedna sprawa. On potrzebuje karty sportowca.

Z uwagi na to, że dziecko było chore, nie mogłam orzec jego zdolności do uprawiania sportu, bo czasowe ograniczenie wynikało choćby z przeziębienia. Inna sprawa, że do orzeczenia o sporcie potrzebne mi badanie dokładniejsze, czyli z pomiarem masy ciała, wzrostu i ciśnienia tętniczego. Proste badania, ale nie wykonuje się ich rutynowo przy przeziębieniu.

Powiedziałam:

 – następnym razem.

Czy byłoby inaczej, gdyby mama powiedziała d razu, że będzie się ubiegała o kartę dla sportowca? Pewnie w tym przypadku nie, ale bywają sytuacje gdzie powiedzenie wszystkich problemów na początku, zmienia a nawet skraca czas wizyty.

W mojej opinii przełożenie jednego z problemów na kolejną wizytę nie świadczy o tym, że lekarz Cię nie słucha. Dla mnie to oznacza, że szanujemy czas pacjenta i czas wizyty a problemy weryfikujemy pod kątem pilności.

Lekarz patrzy w ekran komputera. Uważasz, ze unika kontaktu wzrokowego.

Na wszystkich kursach i szkoleniach trenuję zachowanie kontaktu wzrokowego. już nauczyłam się, że jest ona ważny. Mam nadal problem z nawiązywaniem go na początku wizyty. często mi się zdarza, że na początku wizyty kończę pisać przebieg poprzedniej. Wchodzący pacjenci zamiast mojego wzroku napotykają moje spojrzenie w ekran. Wiem, że to irytujące. Ja też tego nie lubię, dlatego nad tym pracuję. Udaje mi się zatrzymać pacjentów w gabinecie, tak, aby zakończyć sporządzanie ego dokumentacji w jego czasie. Mam tu jeszcze sporo do zrobienia.

Mówię na początku czym się zajmuję. I kiedy już jestem gotowa, podnoszę wzrok i rozmawiamy. Wraz ze wzrokiem ku rozmówcy podąża moja uwaga.

W czasie rozmowy muszę pewne rzeczy zanotować. Notuję i słucham. Dlatego w mojej ocenie brak kontaktu wzrokowego nie świadczy o tym, że lekarz Cię nie słucha.

Niektóre pytania pozostają bez odpowiedzi.

Zauważyłam, że pacjenci mają kilka stylów zadawania pytań. Pierwszy z nich polega na zadawaniu ciągu pytań na raz. Drugi polega na dawkowaniu pytań. I trzeci, łączący po kilka pytań w pakiety.

Najtrudniejszy jest dla mnie typ drugi. Pytania zadawane co jakiś czas poruszają najróżniejsze problemy. Najlepiej jest, kiedy w czasie jednej wizyty poruszamy jeden problem. Jeśli poruszamy ich wiele, wolę, aby informacja na ten temat padła zaraz na początku wizyty.

Przykład: mama zgłasza się z dzieckiem do kontroli. Dziecko jest leczone z powodu zapalenia ucha środkowego, od tygodnia bierze antybiotyk. Patrzę do historii choroby, czytam poprzednią wizytę. Decyduję, że badanie zacznę od oceny uszu, następnie kontrolnie zbadam gardło i osłucham klatkę piersiową. Kiedy wykonuję wszystkie zaplanowane czynności, mama ubiera dziecko. A na samym końcu mówi:

– może pani jeszcze spojrzeć, czyn on dobrze stawia stópki?

Do oceny chodu potrzeba zdjąć odzież, aż do pieluszki (czasem nawet pieluszkę) i zawsze buciki. Nigdy nie oceniam chodu w obuwiu. Co więc robimy? Ponownie mama rozbiera dziecko. Czasem sama mówi „to może na następnej wizycie”. Wówczas pytanie zostawiam bez odpowiedzi. Przekładamy to na następną wizytę.  

Jest tu jednak pewna pułapka. Można przeoczyć jakieś pytanie. Odpowiadam w pewnej kolejności. Zdarzy się, że spora część pytań dotyczy kaszlu, potem kilka na temat kataru a na końcu pytania o kupy. Gdzieś w międzyczasie pytanie o ząbkowanie może umknąć mojej uwadze. Wówczas też najczęściej umyka też rodzicowi. Nie jest to celowe.

Jeśli jednak patrzę wprost w oczy pytającego i nie udzielam odpowiedzi… cóż, nie przypominam sobie, aby kiedykolwiek mi się to zdarzyło. Kilkukrotnie przyznałam „nie wiem” i myślę, że ten sposób nieudzielenia odpowiedzi jest lepszy.

Odpowiedź na pytanie jest dla Ciebie niezrozumiała.

I nie chcesz przyznać, że czegoś nie rozumiesz. Lekarze posługują się żargonem medycznym. Często nie zdaja sobie z tego sprawy. Dla mnie było zaskoczeniem, kiedy usłyszałam, że DNA człowiek ma w okolicy serca. Lecz słowo DNA nie było niezrozumiałe. Trudno mi odgadnąć jaki poziom wiedzy ma mój rozmówca. Kiedy nie wiem, próbuję się zorientować. Jest to dla mnie ważne, bo tak samo narażam się na używanie skomplikowanego słownictwa jak i na to, że traktuję kogoś niepoważnie, bo przecież on to rozumie.

Trudno jest przyznać, że czegoś się nie rozumie. Ja rzez wiele lat nie rozumiałam słowa faktura a nawet do dziś nie widzę różnicy między fakturą a rachunkiem. każdy ma prawo do niewiedzy, także w swojej branży.

Nie ma nic złego w tym, że zapytasz. Inaczej lekarz się nie domyśli. Chyba, że spróbuje sprawdzić, czy to, co mówi, jest dla ciebie jasne.

Używanie skomplikowanego słownictwa może być dowodem na pośpiech, na rutynę, może być podyktowane chęcią zakończenia rozmowy. Ale nie oznacza, moim zdaniem, że lekarz Ciebie nie słucha.

Relacja lekarz pacjenta nie jest symetryczna. To lekarz jest bardziej zainteresowany tym, żeby dogadać się z pacjentem a nie odwrotnie. To lekarz jest specjalistą i kieruje rozmową, nie wymaga tego od pacjenta.

Ty jako pacjent możesz mi uwierzyć, że lekarz jest zainteresowany rozmową z Tobą, rozwiązaniem Twoich problemów i Twoim zrozumieniem jego słów. Ja na pewno jestem.

fot. pixabay.comhttp://www.pixabay.com