3 najprostsze sposoby moich pacjentów na teleporady z lekarzem.

1.  Skuteczna teleporada? Po prostu musi się odbyć!

Ostatnio przydarzyły mi się dwie sytuacje:

Pierwsza, umówiona teleporada, jako kontrola po wizycie osobistej. Rejestracja wyznacza termin między 8.30 a 10.30. Otrzymuję smsa, że niestety, mamie coś wypadło i pyta o możliwość telefonu o innej godzinie. Ustalamy smsem inną godzinę i zdzwaniamy się później.

Druga sytuacja, pacjentka także po wizycie osobistej, zbadana przez mnie, dostała odpowiednie skierowania. Zgłasza się na teleporadę celem interpretacji wyników badań. Sprawdzam, wszystkie są ok. Jest przekonana, że jeden z wyników znacząco odbiegał od normy. Pytam który, gdyż wszystkie, które ja widzę są w normie. Umawiamy się, że pacjentka odnajdzie w wynikach badań ten konkretny, bo akurat nie ma przy sobie a ja zadzwonię za pół godziny.

W tym czasie przychodzi pacjent, którego problem angażuje mnie i pielęgniarkę w gabinecie zabiegowym. Kiedy kończymy wizytę, po 40 minutach, dwukrotnie oddzwaniam do umówionej pacjentki. Nie odbiera.

Nie wiem, czy odnalazła brakujący wynik, czy nie mogła odebrać z innego powodu. Zbliża się 18.00 i po prostu zamykam wizytę. Jeśli będzie miała życzenie, czeka ją ponownie droga przez rejestrację.

Pacjenci o umówionej porze są pod telefonem. Skąd wziąć umówioną porę???

Najprościej jest, gdy rejestracja wyznacza konkretną godzinę. W miejscach, gdzie pracuję, pacjenci są umawiani i to lekarz dzwoni w ustalonej godzinie. Jeśli mam wyznaczone teleporady miedzy 13.00 a 15.00, to rejestracja informuje, że będę dzwonić w tych godzinach. Jeśli pacjent dzwoni i się rejestruje, a nie ma już wolnych miejsc, to słyszy, że będę dzwonić do 18.00.

W przychodni, do której należą moje dzieci, otrzymuję godzinę, np. 10.15 i polecenie, aby pod podany numer dzwonić do lekarza. Z punktu widzenia pacjenta jest to chyba prostsze, ale jako lekarz nie zgodziłabym się na takie rozwiązanie. Wystarczyłoby, żeby choć jedna rozmowa przedłużyła się w czasie, cały harmonogram staje się nieaktualny.

Najtrudniejsze dla mnie jest, kiedy mam umówionych pacjentów na tę samą godzinę. Jest Jan Kowalski na 14.00, potem Janina na 14.15. i każdy kolejny co 15 minut. Aż do końca grafiku. A następny pacjent dzwoni. Wówczas rejestracja dopisuje mi tę następną osobę na 14.00 i w ten sposób mam 2 osoby na jedną godzinę.

To oczywiste, że do dwóch osób na raz nie zadzwonię. Dzwonię po kolei, lecz to znowu wymaga pewnej elastyczności w harmonogramie. I trudniej przewidzieć godzinę, o której faktycznie odbędzie się teleporada.

Dlatego pacjenci, którzy nie zostali poinformowani o godzinie rozmowy z lekarzem, po prostu wykazują się cierpliwością, czekając do 18.00.

Ale umówienie godziny to też druga strona medalu. Sporadycznie słyszę: „nie mogę teraz, jestem w sklepie”. „Stoję przy kasie, zaraz oddzwonię.” „Siedzę u fryzjera.” „Czekam w kolejce do specjalisty.” „Teraz nie mogę rozmawiać, jadę autobusem.”

Nie czekam. Co robię zazwyczaj w danej sytuacji? Po pierwsze, jeśli okoliczności nie sprzyjają rozmowie i nie dają poczucia bezpieczeństwa, że ktoś niepowołany usłyszy rozmowę, po prostu kończymy. Zawieszam taką wizytę i wracam do niej później. Pierwszy raz wracam po kolejnej poradzie. A jeśli i to nie zakończy się sukcesem, ponownie dzwonię na koniec mojej pracy. Czasem to jest po kilku godzinach.

Pewne sprawy można przewidzieć. Wiem, że jak dzwonię do pacjentki akurat wtedy, kiedy odbiera dziecko z przedszkola, to ani mnie, ani jej nie było łatwo przewidzieć, że właśnie o tej porze się nie dogadamy. Ale jeśli zaplanowała wizytę u okulisty, to prosi o telporadę z poz „po godzinie 15.00”, „do 17.00”. Rejestracja wpisuje mi te uwagi i zazwyczaj udaje mi się dostosować.

2. doświadczenie mówi: przygotuj listę spraw lub leków.

– Mam do pani trzy sprawy… – zaczyna się rozmowa.

– ok, to lecimy po kolei!

Najbardziej wizytę burzy zdanie „a, jeszcze coś…” po tym, jak już dwadzieścia minut rozmawiamy o jednym, recepta wystawiona, skierowanie wydrukowane, wizytę zamykam i już podpisuję, a tu pacjent rozpoczyna kolejną opowieść o czymś zupełnie innym. Zajmiemy się tym następnym razem. Moi stali pacjenci wiedzą już, że o wszystkich sprawach mówią od razu.

3. NIP pod ręką, czyli szybko L4 .

Błaha infekcja, zwykłe przeziębienie, nie wymagają leczenia przez telefon. Są to sprawy, z którymi pacjenci doskonale potrafią sobie poradzić. Problemem jest uzyskanie zwolnienia z pracy. Teleporada ma na celu wystawienie ZUS ZLA, czyli opieki nad dzieckiem.

W czasie takiej porady zazwyczaj pytam o NIP. I zawsze w odpowiedzi słyszę, „a to nie ma w systemie?” Jest! Tylko trzeba znaleźć! Po nazwie nie jest to takie proste, na przykład firma XYZ jest „w systemie” zapisana pod nazwiskiem właściciela. Najłatwiej jest wyszukać po NIPie. A czasem wpisanie NIPu nic nie daje, bo firmy nie ma w bazie danych. I trzeba wprowadzić.

A teraz Ty masz wybór – możesz skorzystać ze sposób sprawdzonych przez moich pacjentów lub nie. Sama zdecydujesz. Dla mnie są to propozycje na lepszą współpracę i na efektywność. Uzyskujemy konkretną poradę i optymalizujemy czas spędzony na rozmowie.

Więcej na temat teleporady przeczytasz:

Zbuduj dwanaście zdań, które powiesz lekarzowi. Zdziwisz się, jak wzrośnie Twoje zadowolenie z wizyty.

Co można uzyskać w ramach teleporady i ile to kosztuje?

Dlaczego do teleporady warto się przygotować i jak zrobić to najlepiej?

fot. pixabay.com

Jedna odpowiedź do “3 najprostsze sposoby moich pacjentów na teleporady z lekarzem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *