Do napisania tych słów zainspirowała mnie niedawna rozmowa z pacjentką. Jej córka od „pewnego czasu” miała problemy z przydatkami skóry.
Najpierw wyjaśniło się, że „pewien czas” to kilka lat. Dziewczynka jest już w wieku nastoletnim i zaczęła mocno przywiązywać uwagę do wyglądu. Dlatego też martwią ją wszelkie objawy chorobowe dotyczące skóry, włosów i paznokci.
Trwający latami problem na pewno był nie raz przedmiotem konsultacji lekarskiej.
Pytam, czy dziecko było u dermatologa.
– Nie, jeszcze nie zdążyłam. A czy mogę prosić o skierowanie?
Oczywiście, prośba o skierowanie do poradni specjalistycznej jest, moim zdaniem, jak najbardziej uzasadniona. Szkoda trochę, że wyrażona „przy okazji”. Szkoda, bo kiedy tej okazji nie było, nikt o dermatologu nie myślał.
Pytam, kto dotychczas leczył dziecko.
Często zadaję pacjentom to pytanie. Odpowiedź ma dla mnie duże znaczenie. Bo jeśli pacjent przeszedł ścieżkę diagnostyczno – terapeutyczną u specjalisty, to mnie pozostaje tylko kontynuować specjalistyczne zalecenia. Jeśli jednak to początek drogi do wyzdrowienia, to pacjentowi mogę zaproponować diagnostykę podstawową, leczenie albo skierowanie do specjalisty.
Zdarza się, że pacjenci przejdą całą drogą, jaką poradnie specjalistyczne dysponują, a na końcu pojawiają się u pediatry. Czyli u „pierwszego ” lekarza, od którego się zaczyna, a nie na nim kończy. Nie jestem w stanie zastąpić specjalisty. Nie zastąpię dermatologa, ortopedy ani kardiologa. Tutaj moja rola ma ograniczenia i staram się to zawsze wyjaśnić.
Wspomniana przez mnie dziewczynka przez kilka lat leczyła się z powodu „błędnie postawionej diagnozy”. Stawiam to określenie w cudzysłowie, bo jest to cytat mamy, na okoliczność którego nie istnieje żadna dokumentacja lekarska.
Dziewczynka przyjmowała liczne preparaty, także te bez recepty oraz cały szereg maści, kremów i lakierów. I nic nie pomagało. A objaw jak był, tak jest i stanowi znaczącą niedogodność estetyczną, szczęśliwie nie powodując innych objawów. Czyli zajęte części ciała nie swędzą, nie bolą, nie skutkują niewydolnością narządową. Po prostu w ocenie dziewczynki brzydko wyglądają.
Przeglądam dokumentację lekarską, w poszukiwaniu śladów dotychczasowego leczenia. Na moje pytania o cyklopirox, słyszę: „nie wiem, bo już tyle tego było”. Na pytanie o klotrimazol słyszę, że „nie pamiętam, bo tyle tego było”. A co konkretnie było? „Nie pamiętam już, bo tyle tego było…”
Trochę mnie to wybija z tropu. Rozumiem, że wszystko, co farmakopea oferuje, dziecko już zastosowało.
Zawsze dobrym pomysłem jest spisanie zastosowanych leków wraz z efektem ich działania.
Po pierwsze, następny lekarz zapyta i chciałby wiedzieć, co nie przyniosło efektu a co pomagało. A po drugie, w ten sposób jesteśmy w stanie zweryfikować dawkę leku. Dla mnie takie zestawienie jest niezwykle cenną informacją. Nie kieruję terapii tam, gdzie nie spodziewam się efektów, bo niepotrzebnie pacjent straci czas. A w przypadku skóry i jej przydatków, gdzie leczenie jest z założenia długotrwałe, czas odgrywa olbrzymią rolę.
W końcu słyszę, że jedna pani doktor to się poznała i powiedziała, że to łuszczyca. Tylko, że nietypowa, bo nie dotyczy skóry. I wysłała dziecko do dermatologa. Bez skierowania, bo prywatnie. Jeszcze nie zdążyli się umówić.
Pytam, czemu pani doktor nie mogła rozpoznać łuszczycy i zacząć leczenia?
Bo ona nie wypisuje recept.
Który lekarz nie wypisuje recept? Hmmm, patomorfolog?
Usłyszałam, że tamta pani nie leczy. Owszem, jest lekarzem, prowadzi gabinet. Konkretnie gabinet beauty i masażu, w nazwie gabinetu ujęto słowo „kosmetolog”.
Sprawdziłam w centralnym rejestrze lekarzy. Osoba z tym imieniem i nazwiskiem w nim nie figurowała. Ta osoba nie jest lekarzem. Nie leczy, nie ma ku temu uprawnień, więc też nie wystawia recept. To czemu stawia rozpoznania???
Pacjentka była przekonana, że idzie do lekarza specjalisty, w praktyce poszła do nie-lekarza. Kosmetolog i lekarz to dwa zupełnie różne zawody. Lekarz studiował medycynę, kosmetolog studiował kosmetologię. Kosmetyczka nie musi być kosmetologiem. Może być technikiem usług kosmetycznych lub absolwentem kursu organizowanego przez producentów kosmetyków oraz urządzeń używanych w salonach piękności.
Dlaczego mnie to poruszyło?
Bo czasem sama muszę sprawdzić, kim jest medyk. Podolog, kosmetolog, trycholog. Czy ktoś z nich jest lekarzem? Mam problem z tym, że kiedy szukam lekarza, znajduję nie – lekarza, który robi wszystko, abym myślała o nim, że jest lekarzem. Specjalista, na przykład, medycyny chińskiej, zintegrowanej, holistycznej, nie musi mieć wykształcenia medycznego. Nie miałabym nic przeciwko, żeby skorzystać z usług takiego specjalisty, o ile byłby także lekarzem. Jeśli szukam usług lekarza, to zwyczajnie wkurza mnie, że znajduję usługi osób sugerujących, że mają wykształcenie medyczne, mimo jego braku. Czuję się oszukana.
Czasem moja pomoc pacjentowi polega na tym, aby skierować go do odpowiedniej osoby, żeby powiedzieć, gdzie są granice moich możliwości, gdzie i w czym może pomóc specjalista jednej z dziedzin medycyny. Do jakiej poradni powinien się udać, jakie badanie przedtem wykonać.
Moim celem jest, aby pacjent nie błąkał się po internecie a potem po gabinetach o nieznanej kompetencji. Jeśli potrzebuje kosmetologa, idzie do niego. Ja też kiedyś, na drodze do swojego zdrowia, spotkałam kosmetologa, który na tamtym etapie pomógł mi bardziej niż dermatolog. Naprawdę mi pomógł. Później trafiłam w ręce odpowiedniego lekarza i wszystko dalej toczyło się pomyślnie. U zaufanego kosmetologa, o ile mam możliwość, bywam do dziś.
Gdyby pozbawiono mnie prawa wykonywania zawodu lekarza a ja przyjmowałabym pacjentów, czekałaby mnie kara, z racji odpowiedzialności zawodowej. Leczenie bez uprawnień jest bowiem karalne. Działalność paramedyczna, legalna, nie polega na leczeniu. O czym niektórzy paramedyczni przedsiębiorcy zdają się zapominać.
Przedsiębiorca, który nie jest lekarzem, nie podlega pod Kodeks Etyki Lekarskiej. Nie ponosi odpowiedzialności zawodowej.
Gdzie sprawdzam lekarza?
W centralnym rejestrze lekarzy, w CEIDG, w RPWDL.
W powyższej historii podolog -> pediatra -> dermatolog, drugi i trzeci są lekarzami, pierwszy jest osobą po kursie podologii.
Dziewczynka* otrzymała ode mnie skierowanie do dermatologa. Uznałam, że nie potrafię jej wyleczyć i że najwłaściwszym lekarzem dla niej będzie dermatolog. Możliwe, że pacjentka zarejestruje się na wizytę w ramach ubezpieczenia albo wybierze gabinet prywatny. Do będzie jej wybór.
*wszelkie dane identyfikacyjne, w tym dane medyczne, zostały zmienione.
fot. pixabay.com
Jedna odpowiedź do “Do trzech lekarzy sztuka.”